środa, 8 lipca 2009

Sławomir Shuty, czyli nie przeskoczyłam pierwszego wrażenia. Chociaż próbowałam.

Ze Sławomirem Shutym toczę batalię już od dłuższego czasu. Pisarz przedstawiany jest w mediach jako kreatywny, alternatywny, oryginalny i ironiczny. Czyli w teorii powinnam go uwielbiać. A nie mogę, jak bym się nie starała, przebrnąć przez jego książki. Próbowałam.
Na początek poszedł „Zwał”, jakieś dwa lata temu. Wymiękłam gdzieś w jednej/trzeciej, równie porażona i zniechęcona niestety banalną anty korporacyjną (jakież to modne niedawno było) treścią, co formą. Nie cierpię, kiedy pisarze wymyślają sobie jakąś wybitnie oryginalną stylistykę bez wyraźnego celu, ale ot tak, żeby było ambitnie. „Zwał” może i zrozumiałam – znaczy tą 1/3 – ale absolutnie nie byłam ciekawa o czym jest kolejne 2/3, wymiękłam i poddałam się.
Mimo wszystko ostatnio uznałam, że jedna książka wiosny nie czyni. W końcu Yann Martel też mnie swoim „Ja” zniesmaczył, a jego opowiadania ze zbioru „Rodzina Roccamiento” uważam za całkiem niezłe i „Życie Pi” za prawie fenomenalne. Tak też, kiedy sięgnęłam po „Cukier w normie” miałam nadzieję, że forma krótka będzie dla mojej znajomości ze Shutym szczęśliwsza.
Nie była.
Przeczytałam znowu około jednej trzeciej, przeskakując co kilka opowiadań, a ciągle miałam wrażenie, że czytam jedno i to samo. Shuty przypiął się w tej książce do tematu ograniczonego społeczeństwa, ogłupionego telewizją i pogonią za pieniędzmi – niby obiecująco – ale przedstawił to w swoich opowiadaniach w sposób tak nieprzyjemny i całkowicie jednolity, że naprawdę ciężko wyróżnić któreś z nich jako odrębną całość. W kółko te same wąskotorowe umysły, alkoholicy, pazerni postkomunistyczni obywatele, wzajemne niezrozumienie, zamknięcie na drugiego człowieka, głupota, ślepota i ogólna kupa. Shuty ułożył w swoich opowiadaniach mało subtelny przekaz, a naprawdę wystarczy jedno, żeby poznać je wszystkie.
A jak jeszcze przyrówna się go do Jacka Dehnela, który może się podobać lub nie, ale swoją klasę ma, a „Balzakianę” napisał na podobny temat, to niestety Shuty ląduje pod ścianą długim ślizgiem i już tam zostaje.

0 komentarze:

Prześlij komentarz