piątek, 16 października 2009

"Prawie doskonała", czyli kobieta, która musi pisać.

Czy możliwe jest wymyślenie historii, które już istnieją? Albo takiej, która dopiero zaistnieje? A jeżeli nie, to jak wytłumaczyć wszystkim naokoło, że naprawdę nie wzorowało się na rzeczywistości? Niewątpliwie tekst o "przypadkowym podobieństwie do osób żywych lub martwych" nie wystarcza. Bohaterka powieści "Prawie doskonała", jako powieściopisarka z zawodu, musi się zmierzyć nie tylko z tym problemem. Ale o sztuce pisania często wspomina, o radościach i trudach, czasem istnej drodze przez mękę, którą jest zawód pisarza, i śmiem twierdzić, że może to być osobiste "wyznanie" autorki i co ona o tym całym pisarstwie sądzi.
Marina Mayoral ponownie ucieszyła mnie swoją książką i ponownie stwierdzam, że na bank polubiłabym tę kobietę. Siła, chłodny, analityczny umysł, duża świadomość własnego charakteru i realne podejście do życia, czyli cechy, które przenikają większość jej bohaterek, są poniekąd cechami samej autorki, czyż nie?
„Prawie doskonała” jest listem matki do syna, który oskarżył ją o rozmyślne, zaplanowane sprowadzenie śmierci na jego ojca/jej męża i odciął od niej się całkowicie. Listem, który częściowo jest historią jej życia, a częściowo dialogiem z synem, Peque.
Kilka portali internetowych określa „Prawie doskonałą” jako intrygę kryminalną, w której czytelnik będzie musiał sam zadecydować, kto też spośród przedstawionych osób mógł być mordercą. Bzdura. „Prawie doskonała” jest prawie spowiedzią i jednocześnie prawie radą matki dla syna. A wątek niejasnych okoliczności śmierci jego ojca jest poboczny, jest pretekstem. Chociaż postać ojca jako takiego ma ogromne znaczenie dla tej historii. Życie matki Peque do najnormalniejszych nie należy. Niewątpliwie jest kobietą niezwykłą, skoro będąc kuternogą z jednym okiem szklanym, musiała postrzegać świat inaczej i nie mogło być łatwo, a stała się osobą pełną życia. Opowiada je synowi, starając się wyjaśniać swoją naturę, swój charakter. Ona nie tyle się przed nim usprawiedliwia, co stara pokazać samą siebie od strony, którą dzieci dostrzegają rzadko – że poza byciem matką jest również kobietą, żoną, kochanką, córką, osobą zakochaną, złą, szczęśliwą albo skrzywdzoną. Ramy, w które dzieci wkładają rodziców są wąskie.
Prawie spowiedzią, ponieważ ta kobieta trochę żałuje a trochę nie, ale na pewno nie pisze o swoich grzechach. A przynajmniej nie jedynie. Prawie radą, gdyż ona stara się przede wszystkim odzyskać syna, więc wszelkie większe sugestie zmian w jego życiu przedstawia bardzo nieśmiało, żeby go nie spłoszyć, nie rozgniewać i tym samym utracić.

Ale czy tak chłodna analiza (po raz kolejny się z tym u Mayoral spotykam) może poruszyć serce jej syna? Czy gdyby moja matka napisała do mnie, ogarniętej myślą o jej winie, taki list, czy chociaż przeczytałabym go do końca? Nie wiem, możliwe, że nie. Możliwe, że spodziewałabym się błagań albo gorączkowych tłumaczeń. Ale to także czyni tę książkę interesującą – matka, która przede wszystkim pozostaje sobą, chociaż jest dwóm synom bardzo oddana, ale na pewno w stereotyp kochającej i troskliwej rodzicielki się z pełną premedytacją nie wpisuje.
Naprawdę dobra książka o rolach, jakie narzuca nam otoczenie, o szukaniu rozwiązań w sytuacjach patowych i o życiu w rodzinie – a każda rodzina to skomplikowana układanka, w której niezwykle ciężko osiągnąć perfekcję.

0 komentarze:

Prześlij komentarz