piątek, 30 października 2009

"Wzgórze Rzeźnika", czyli kryminał mało kryminalny, ale nadal fajny (rym przypadkowy, niezamierzony)

Tess jest panią detektyw z przydatnymi znajomymi w światku Baltimore, z pokręconą rodziną (okropna babcia) i przeszłością, w którą Lippman nie za bardzo się wgłębia. Zapewne przeszłość Tess znajduje się w innych tomach cyklu. Pewnego dnia przychodzi do niej Luther Beale, który od lat już ma przydomek "Rzeźnika" za zamordowanie małego chłopca. Beale zleca Tess odnalezienie świadków tamtego zdarzenia, ponieważ chce im wynagrodzić traumę, która na pewno wpłynęła ujemnie na ich życie. A zaraz po nim pojawia się kobieta z zadaniem odszukania swojej siostry...
Początek "Wzgórza Rzeźnika" był bardzo dobry, ciekawa postać pani detektyw, mroczna tajemnica - jedna z tych, w których wszystko jest inne, niż się wydaje - trochę emocji, trochę sympatii dla bohaterów i przede wszystkim genialnie wykreowana przez Lippman atmosfera Baltimore.
Tylko potem wszystko się rozbija na niezłą książkę obyczajową, a kryminał staje się jakby wątkiem pobocznym. I nie jest to złe, tylko inne, niż oczekiwałam. Kwestia adopcji, oddawania dzieci, ogólnych traum dziecięcych jest przez Lippman rozstrząsana na tle zróżnicowania kulturowego Baltimore i naprawdę, obyczajowo "Wzgórze Rzeźnika" jest dobrą książką.
Natomiast część kryminalna, cóż, trochę mnie rozczarowała. Na początku atmosfera naprawdę mi przypasowała, trochę mroczna, skojarzyła mi się odrobinę z książkami Lehana. A potem było jej coraz mniej i coraz mniej, a na końcu wszyscy okazali się dobrzy i niewinni, oczywiście poza kilkoma osobami złymi i winnymi. Brakowało tylko, żeby wzięli się za ręce i zaśpiewali w kręgu. Jakby nagle na koniec autorka zapragnęła, żeby to świetnie opisane, cieniowane bielą i czernią Baltimore stało się jakąś oazą Tęczowych Misiów.
Ale poza tym odrobinę zepsutym zakończeniem, "Wzgórze Rzeźnika" generalnie polecam.

2 komentarze:

szamanka30 pisze...

Zgadzam się mało kryminału w tym kryminale....Mnie ksiażka Lippam nie podeszła, niedawno pisałam u siebie.

liritio pisze...

Szamanka30, przeczytałam Twoją recenzję i najwyraźniej mamy bardzo podobne wrażenia. Ale ja chyba Lippman dam jeszcze jedną szansę :) Tylko może postaram się znaleźć książkę spoza cyklu o Tess.

Prześlij komentarz