sobota, 9 stycznia 2010

"Zapiski na pudełku od zapałek", Umberto Eco.

Umberto Eco – pisarz tak znany, że słownik Worda rozpoznaje jego imię i nazwisko. Dlaczego? Przyznam szczerze, że nie wiem, podejrzewam, że spory talent i rewelacyjny PR odniosły tak świetne efekty.
„Imię Róży” lubię na odległość, czytałam dwa razy w życiu, z czego tylko raz ze zrozumieniem. Trzeciego razy chyba nie będzie, a przynajmniej nie w najbliższych latach.
„Wahadło Foucaulta" pokonało mnie bez trudu, sto stron i leżałam na deskach znużona zawiłością i powalona objętością.
„O bibliotece” czytało się bardzo przyjemnie.
A teraz „Zapiski na pudełku od zapałek”. Rozbawiły mnie do łez, miejscami trochę znudziły, ale podsumowanie wychodzi na zdecydowany plus. Czyli kolejna książka Eco, którą faktycznie polubiłam. Sukces.

„Zapiski…” to zbiór felietonów z lat 80tych i 90tych, pisanych dla mediolańskiej gazety „L’Espresso”. Zbiór bardzo nierówny, na dodatek nie jestem w stanie odkryć, w jaki wzór układają się lepsze i gorsze kawałki. Faz księżyca? Ustawione są chronologicznie i na przemian zachwycają niezwykle celne i dowcipne zdania oraz szczerzą się trochę słabsze, trochę nudne i jakby wymęczone felietony.

W skrócie można by opisać „Zapiski…” jako vademecum współczesnego człowieka. Jak żyć przedstawione zdaniem „jak funkcjonować”, a jeszcze dokładniej – ironiczne i prześmiewcze komentarze do absurdów rzeczywistości. Absurdów wszelakich, od „Jak pisać do katalogu wystawy”, przez „Jak wyrzucać do kosza telegramy” i „Jak wystrzegać się wdów”, aż po „Jak stosować wielokropek”. Dla każdego coś miłego się znajdzie.

Nie mogłabym powiedzieć, że to świetny zbiorek. Ale są w nim zdecydowanie świetne fragmenty. Ja się uśmiałam jak norka nad kilkunastoma felietonami i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko (dla zachęty oczywiście) podzielić się z Wami kilkoma uroczymi fragmentami. (możecie ich nie czytać – traktując poniższe wypisy jak spoilery)

Nigdy nie napadać nocą, kiedy koloniści niczego się nie spodziewają. Trzymać się zasady, że Indianin dokonuje napadu wyłącznie w świetle dnia.
(Jak być Indianinem)*

Jeśli chodzi o te osoby z personelu, które wspinają się po drabinie z półek znajdujących się na wysokości ośmiu metrów, winny zamiast ręki mieć protezę z hakiem, a to ze względów bezpieczeństwa.
(Jak urządzić bibliotekę publiczną)
**

Wyścig taksówkarza z Frankfurtu w porsche i taksówkarza z Rio w poobijanym volkswagenie wygrałby jednak taksówkarz z Rio, między innymi dlatego, że nie zatrzymuje się na światłach. Gdyby się zatrzymał, podjechałby inny poobijany volkswagen, pełen chłopców, którzy natychmiast wyciągnęliby ręce i zabrali mu zegarek.
(Jak korzystać z taksówki)***

I mój ulubiony Jak kupować gadżety- oplułam się herbatą – który musiałabym zacytować w całości, więc nie zacytuję w ogóle.

„Zapiski…” nie są ani odkrywcze, ani genialne. Ale są przyjemne, zabawne, a Eco prezentuje się w nich jako człowiek pełen autoironii, dystansu do świata i celnych spostrzeżeń. Według mnie te felietony to idealny poprawiacz humoru. A kiedy spoglądam za okno i widzę wszechogarniającą biel (czy ktoś powiedział, że kocha zimę?), „Zapiski…”, szczególnie czytane w cieple, a nie w lodowatym tramwaju, stają się jeszcze lepsze.

A tak już na marginesie, słodka sprawa z moim egzemplarzem tej książki się wiąże. Na ostatniej stronie, pod spisem treści, znalazłam notatkę ołówkiem z lutego 2008:
„Polecam każdemu, a szczególnie felieton „Jak podróżować z łososiem ” – beczka śmiechu. Marta Wiesławska”.

Ja również, podobnie jak pani Marta, polecam każdemu.

*"Zapiski na pudełku od zapałek", Umberto Eco, przekład Adama Szymanowskiego; Wyd. Historia i sztuka, 1993r., s.8
**ten sam, s.23
***ten sam, s.86

8 komentarze:

Lilithin pisze...

Mam w domu "O lteraturze" Eco i jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję, że będzie choć trochę zabawne tak jak "Zapiski..." ;)

Agna pisze...

"Imienia róży" jeszcze nie czytałam, chociaż posiadam. Jednak przyjemnie się czytało "Baudolino" - gruba książka, ale przygód w nim od groma. Polecam.

Czuję się bardzo zachęcona do lektury tego zbioru. :)

liritio pisze...

Lilithin: sama bym chętnie przeczytała, Eco ma podobno ogromną wiedzę, więc nawet jeśli nie będzie równie zabawna, może za to więcej przekazywać

Agna: czuj się zachęcona, bo warto przeczytać i się trochę pośmiać :)

Chihiro pisze...

Ja wlasnie cenie Eco za te powazniejsze teksty. "O bibliotece" jest tylko jednym esejem z calego, grubasnego tomu esejow literackich "On literature", doskonalych! "Imie rozy" czytalo mi sie cudownie, ale to bylo jeszcze w liceum, to byla moja lektura, jedna z przyjemniejszych. "Wahadlo Foucaulta" stoi jeszcze na polce nieprzeczytane.
Ale "Zapiski...", o ile na poczatku wydaly mi sie zabawne, szybko mnie zmeczyly. Nie spodziewalam sie tak wielkiej dawki cynizmu, wyzszosci i arogancji pana Eco. Zniesmaczyl mnie nieco, m.in. ten cytat z taksowkarzami wydaje mi sie taki nie miejscu.

liritio pisze...

Chihiro, niezwykle często zwracasz mi uwagę na coś, o czym w ogóle nie pomyślałam. :)
Faktycznie, można jego teksty odczytywać jako aroganckie i pełne wyższości, ale nie wiem, czy określiłabym je jako "nie na miejscu". Mam raczej wrażenie, że po prostu pisał te felietony w określony wzór i pod określoną publiczkę - oczywiście wszystkie są takie same, tak naprawdę, ogólne wyśmiewanie. Jednak nie da się ukryć, że miejscami naprawdę celnie się wyżywa na różnych głupotach.

Chihiro pisze...

Prawda, nie zaprzeczam celnosci jego spostrzezen. Moze po prostu zbyt szybko czytalam te eseje, jeden za drugim, i lykajac je w tak duzej dawce zrobilo mi sie lekko niedobrze. Gdyby chociaz przeplatal bardziej zgryzliwe uwagi jakimis bardziej pozytywnymi, calosc bylaby lzej strawna.
A wiesz, ze jest jeszcze drugi tom tych esejow? Ja nie czytalam, ale widzial kiedys w ksiegarni.

liritio pisze...

Coś w tym jest, że jak prawie jednym tchem przeczytałam połowę, to mnie nie tyle jego zgryźliwości zniesmaczyły, co znudziły. Bo też ile można się głupotą ludzką przejmować?
Wiem, są drugie i chyba nawet trzecie :) Ale coś mam wrażenie, że nie będę lepsze. Prawdopodobnie identyczne. I pewnie kiedyś po nie sięgnę, jak ponownie dopadnie mnie niechciej umysłowy.

Lady-No pisze...

Bardzo lubię felietony Eco. Przeczytałam "Rakiem..." i byłam bardzo zadowolona. Ale "Imię róży" mnie zanudziło opisem docierania do klasztoru i nie przeczytałam nawet pierwszego rozdziału...

Prześlij komentarz