sobota, 5 czerwca 2010

"W Azji" Tiziano Terzani.

Recenzowanie reportaży to zadanie ciężkie samo w sobie, a recenzowanie dobrych reportaży już w ogóle przypomina koniec świata.
Jeszcze żeby kiepską jakość podsumować, nie trzeba się aż tak męczyć. Chociażby czytana przeze mnie jakiś czas temu "Modlitwa o deszcz" Wojciecha Jagielskiego. Bardzo ciekawe spostrzeżenia ukryte w tekście, którego styl mnie zabił. Przepraszam bardzo, ale zdanie w stylu "przemawiają do mnie góry" nie powinno mieć miejsca w zbiorze poważnego reportera na temat Afganistanu. To ja sobie mogę strzelić metaforę o gadających do mnie skałach, kiedy już się zbiorę i napiszę bestsellerową autobiografię.
"Modlitwa o deszcz" nie jest zła, absolutnie nie, ale mnie takie kwiatki trochę zniechęciły, a szkoda, bo Jagielski ma w tej książce mnóstwo do opowiedzenia. Także jak kto mniej wyczulony na takie głupotki, zapraszam do lektury.

Tak więc narzekanie - ewentualnie zastąpione konstruktywną krytyką - zawsze sprawia mniej kłopotu, niż sensowna pochwała. Bo przecież nie poprzestanę na stwierdzeniu "podobało mi się" - wtedy Wam zostanie jedynie komentarz "fantastycznie, nam też podobają się misie".

Czy Tiziano Terzani jest chwalony na wyrost i przesadnie kreowany na człowieka-legendę, nie wiem. Ale z całkowitą pewnością mogę stwierdzić po lekturze jego reportaży, że facet potrafił być obiektywny. Ha! Pokażcie mi wielu takich. I na dodatek, bardzo elegancko obiektywny, nie na siłę, bez takiej irytującej maniery podkreślania swojej bezstronnej opinii, która zawsze jest tylko mydleniem oczu.

Terazni w Azji pojawił się wszędzie, więcej, najwyraźniej fartowny los rzucał go w miejsca, w których następowały przełomy, rzucał w sam ich krwawy środek. Lata 1965-1997, działo się mnóstwo i to całe mnóstwo w książce jest zawarte. Nie pokuszę się o lepszy komentarz, niż ten z recenzji Salonu Kulturalnego:
"Włoski dziennikarz był wszędzie tam, gdzie działy się rzeczy ważne, był nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem wielu wydarzeń, które zaciążyły na historii świata. Jednocześnie jako wnikliwy obserwator, znawca i miłośnik Azji, obok wielkiej historii pokazywał i starał się przybliżyć czytelnikowi specyfikę tego największego kontynentu na Ziemi."

Bezlitosny w opiniach tak o Azji, jak i reszcie świata - każdemu wyszczególnia zasługi i winy. Nie było najwyraźniej ucieczki przed bezkompromisowym komentarzem Terzaniego. Nie było również w jego komentarzach miejsca na tanie sensacje, co jest chyba największą zaletą tej książki - brak tanich chwytów, które żerują na najprostszych emocjach. W najbardziej poruszających momentach zdołał unikać pustych frazesów. I ani razu w Azji nie gadały do niego góry - wielki plus.

Z chęcią pobiegnę dalej tropem Terzaniego, prosto do "Nic przypadkiem się nie zdarza". Również "Powiedział mi wróżbita" mnie nęci, ale jednak po "W Azji" mam nadmiar Azji (idiotyczne zdanie, przykro mi). Sam Terazino, z tego co naprędce wyczytałam tu i tam, a także po wyklikaniu kilku zdjęć, najwyraźniej sporo uwagi poświęcał duchowości według mądrości Wschodu. Jestem ciekawa, czy to była taka poza, czy szalone mary człowieka, który trochę nadwyrężył psychikę podczas pracy, czy jednak podejście całkiem sensowne. Między innymi tego mam zamiar się dowiedzieć z jego innych książek.

Terzani stał się więc jednym z moich nowych zainteresowań. Jakim był człowiekiem, co myślał, jak myślał, jak żył... Pochłonęłabym wszystko, co napisał i przetrawiła jak zadowolony, nażarty wąż (wężyca?). A że za mną dopiero "W Azji", to nie da się ukryć, daleka droga przede mną.

3 komentarze:

E.milia pisze...

Jeśli interesuje Cię Terzani, jego myśli, motywacje i podejscie do duchowości i filozofii Wschodu, to przede wszystkim powinnaś sięgnąć po "Nic nie zdarza się przypadkiem". Myślę, że powinna zaciekawić i odpowiedzieć chociaż na część z takich pytań.

agata pisze...

ZDECYDOWANIE ! Zgadzam się z Emilią i jeszcze na dokładkę dodam ostatnią jego książkę, wydaną przez syna po śmierci Tirzaniego, skonstruowaną w formie dialogu, syna z ojcem ! " Koniec jest moim początkiem"

Anonimowy pisze...

Według Terzaniego nie ma czegoś takiego jak obiektywizm, zawsze w swoim obiektywiźmie jesteśmy stronniczy, nigdy nie transparentni. Polecam "Koniec jest moim początkiem" po raz kolejny powalił mnie na kolana.

Prześlij komentarz