niedziela, 12 września 2010

L.U.B.I.Ę.

Lilithin zaprosiła mnie do łańcuszka, a że "10 rzeczy, które lubię" to temat wybitnie pozytywny i przyjemny, z radością na łańcuszek odpowiem. I jeszcze poślę go dalej, ha! (grożę Wam, bezczelna ja).

Podumałam dłuższą chwilę, to jednak ciężka sprawa, wybrać tylko 10 rzeczy. Kolejność całkowicie przypadkowa.

1. Lubię kroić, szczególnie warzywa i owoce. Ale zaczęłam :) Jednak jest to najprawdziwsza prawda, od dziecka już tak mam. Najlepiej coś twardego, ogórki. Cebulę. Nektarynki, jabłka... Krojenie to przyjemna czynność.

2. Noc, o czym już kiedyś wspomniałam. Zapewne w poprzednim życiu byłam nietoperzem, też mam wysoki głos, słuch wyczulony na ultradźwięki, najwięcej energii mam po zmroku i od czasu do czasu zwisam do góry nogami.

3. Ruch. Ogólnie, w każdej postaci. Lubię skakać, tańczyć, biegać, wolę chodzić niż jeździć i kiedy tylko nie mam ciężkich tobołów albo obcasów wyższych ode mnie samej, cieszę się, że nie mam windy. Siedzący tryb życia mnie przeraża, latam na siłownię i generalnie trochę na tym punkcie jestem zboczona, należy mi to po prostu wybaczyć.

4. Kaczki. Chociaż mogę robić takie wrażenie, wcale nie jestem wielką fanką zwierząt. Lubię je oczywiście, ale szału nie ma - chociaż, jak również już kiedyś wspominałam, ich krzywda bardzo mnie zawsze przygnębia.
Ale kaczki są super :) czasem karmię je w Łazienkach, a czasem po prostu gapię się z zachwytem na mijane kaczki i jestem zachwycona. Kaczki (i kaczory oczywista również) to najfajniejsze zwierzęta świata. Na drugim miejscu są lemury, a na trzecim szopy.
Tak, w domu trzymam kota.

5. Perfumy. Sprawa wygląda tak, że nie lubię wychodzić z domu nieumalowana i bez jakiejkolwiek biżuterii, ale ostatecznie mogę. Natomiast jak się nie popsikam, czuję się jakbym była nieubrana. Perfumy lubię i potrzebuję.

6. Uczyć się nowych języków, co przychodzi mi zdecydowanie łatwo. Chociaż oczywiście musi ta miła czynność wygrać wcześniej z moim ogromnym lenistwem. Poza tym haczyk polega na tym, że lubię się ich uczyć, niekoniecznie bawi mnie samo umienie. Kończy się to tym, że płynnie mam opanowane tylko dwa języki obce, spośród siedmiu, których się uczyłam, i w których osiągnęłam przeróżne poziomy.

7. Makaron. Ziemniaków nie znoszę, ryż ostatecznie mogę jeść, ale makarony... Potrafię ugotować sobie makaron i jeść sam, prosto z durszlaka. Trochę słony, nierozgotowany, idealny. C. uważa, że to dowód, że jestem szurnięta. Ale co pół Anglik może wiedzieć o dobrym jedzeniu?

8. Miasto. Im większe, tym lepsze. Głośne, różnorodne, pełne kurzu i spieszących się ludzi. Zdecydowanie uwielbiam miejskie życie, pełne świateł, zamieszania, hałasu.

9. Głębokie, męskie głosy. W ogóle to raczej jestem słuchowcem. Znaczy, nie raczej, na pewno. Na głosy ludzi jestem bardzo wyczulona, potrafię zapominać twarze, ale głosy nie. A mężczyzna z pięknym głosem to jeden z lepszych wynalazków tego świata. Mężczyzna z barytonem natomiast, jest jak wisienka na trocie, a piękny głos zawsze była dla mnie ważniejszy, niż wygląd. Taki Steve Barton chociażby, głos jak marzenie... W ogóle, piękny śpiew potrafi wywołać we mnie stan takiego bliżej niesprecyzowanego uniesienia.

10. Samoloty, samochody... Hmm, szybkie maszyny w ogóle. I nie tylko mam tu na myśli rozpędzony motor z jakimś facetem na siodełku, ja lubię czuć szybkość. Szybko jeździć samochodem, motorem, nawet konno, czy na rowerze. Hulajnogą też da radę, byle wiatr szumiał w uszach.
Ach tak, lotników także uwielbiam, ale to chyba jest po prostu wpisane w chromosom X. "Top Gun" sprawiło, że prawie polubiłam Toma Cruise'a. Prawie.

Komu podrzucę takie łańcuszkowe, kukułcze jajo? Kto jeszcze tego nie pisał?
Jestem ciekawa jakie 10 rzeczy wymienią Tamaryszek, Miss Jacobs, Marigolden i Papierowa latarnia, jeżeli panie oczywiście będą tak miłe i moją niezdrową ciekawość zaspokoją.

A tak na zakończenie, w ramach głosów, barytonów i Steve'a Bartona - ten człowiek jest moim prywatnym bogiem musicalu. Tak, jak on pięknie śpiewał po niemiecku, nikt nigdy nie zaśpiewał po włosku.



7 komentarze:

tamaryszek pisze...

Kukułko jedna! Niech Cię kaczka kopnie! Niech Ci się przyśni nietoperz! (a nie, to lubisz...)
Oczywiście, spróbuję, gdy się zorientuję w swym lubieniu, zdać publicznie relację łańcuszkową. Ale osobiście uważam, że łańcuszki są trudne w swej prostocie i niekompatybilne z tym, o czym akurat myślę. Tak, bo zanim powiem, co lubię, muszę seans introspekcji zorganizować. Może się okazać, że lubię to, czego nie mam albo co w ogóle nie istnieje. Problem ontologiczny czai się za rogiem.
Twój zestaw jest intrygujący. Trzy punkty mogłabym anektować. Ale żeby lubić krojenie... jakie to niezwykle...Ciekawe co by powiedział na to jakiś mistrz psychoanalizy.
:)

liritio pisze...

Nietoperze to w sumie niespecjalnie :) ale jak mnie kiedyś kaczka kopnie, to się zdziwię...

A trzy punkty anektuj, z rozkoszą przekażę dalej. Za to krojenie mnie samą trochę dziwi, ale naprawdę lubię. Gdybym tylko miała terapeutę, wyszła by zaraz jakaś trauma z dzieciństwa i koniec z lubieniem - a tak bezstresowo sobie kroję :)

Lilithin pisze...

No i zjadło mi komentarz :/
Miasto też lubię. Ostatnio spędziłam 3 dni na wsi i choć było fajnie i przyjemnie, to z ulgą wróciłam do masy ludzi, korków i ogólnego chaosu ;) A Ty jako dawny nietoperz pewnie teraz śpisz w najlepsze ;)

liritio pisze...

To niedobre, też go zjedz w takim razie :) chociaż internet połknąć będzie ciężko.

I w sumie tak, spałam w najlepsze. Ale też bez przesady, wstaję zwykle zanim jeszcze zapada zmrok :)

Amicus pisze...

Podejrzewam, że z równym rozbawieniem (i przyjemnością) przeczytałbym o 10 rzeczach, których nie lubisz ;)
I że na swój sposób byłoby to także pozytywne :)

liritio pisze...

Amicusie, cieszy mnie Twoja wiara w moje skromne możliwości pisania pozytywnie :) i mam nadzieję, że rozbawienie wynikało z faktu, że jestem (niezaprzeczalnie) zabawna, a nie z politowania dla moich małych, kaczych upodobań :)

Marigolden pisze...

Liritio, nie było mnie trochę na blogasku, więc wybacz zwłokę, ale już odpowiedziałam. :)

Prześlij komentarz