czwartek, 10 lutego 2011

"O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu", Haruki Murakami.

Nigdy bym nie przypuściła, że autor książek tak poetyckich może mieć tak usystematyzowany charakter. Murakami, który pokazał się trakcie pisania o bieganiu jest jak mocno przykręcona śrubka - a jest to obrazek tak daleki od mężczyzny, którego widziałam podczas lektur jego książek.

Gwoli wyjaśnień, Haruki Murakami ani mnie ziębi ani grzeje. Książki, które przeczytałam uważam za bardzo dobre, ale wynika to z tego, że nie doczytuję do końca książek rozrywkowych, które mnie męczą, które mi się nie podobają. Tak też pochłonęłam "Przygodę z owcą" i "Tańcz, tańcz, tańcz" z wielkim zainteresowaniem. I tak samo rzuciłam w kąt "Kronikę ptaka nakręcacza", krótka piłka.
Kwestię Nobla dla Murakamiego uważam za raczej zabawne życzenie fanów, niż rzeczywistą przepowiednię, ale możliwe, że za mało znam jego twórczość i za mało się znam w ogóle.

"O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" ukazuje człowieka niezwykle skupionego na osiąganiu celów i w tym skupieniu obłędnie systematycznego. Na początku miał bar i nie wierzę, żeby prowadził ów bar z mniejszym zdyscyplinowaniem, niż to towarzyszące jego bieganiu i pisaniu.
I tu pojawia się śmieszna sprawa, czy człowiek tak skoncentrowany może pisać swoje fantazyjne i pełne metafor książki lekko? Nie sądzę. Teraz mam obraz Murakamiego, który z zacięciem doszlifowuje każde zdanie, żeby wyglądało tak, jak powinno. Murakamiego, który żelazną ręką trzyma w ryzach swoją pozornie niewymuszoną w stylu "Przygodę z owcą".

Charakter pisarza zaskoczył mnie, potem zirytował, żeby na koniec stać się obojętną, przyjętą do wiadomości rzeczywistością. A jego dziennik biegania, jak można by określić "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu", jest zapewne tak samo dopracowany jak każda inna czynność w jego uporządkowanym życiu.

Samo bieganie w oczach Murakamiego jest czymś zupełnie innym, niż bieganie widziane moimi oczami. Jego bieganie jest środkiem do celu. Zachowania formy, uspokajania myśli, a przede wszystkim kolejnym etapem w grze z samym sobą - stawia sobie kolejne poprzeczki, kolejne maratony, kolejne limity i pokonuje je z tą niezłomną skutecznością, która co prawda budzi pewien podziw (szczególnie dla jego konsekwencji w działaniu), ale nie uśmiech.

Najciekawsze w tej książce były chyba fragmenty dotyczące jego baru, życia poza pracą i bieganiem. Czyli tak naprawdę wszystkie uwagi marginalne. Ale to moja selekcja, jeżeli natknie się na tę książkę ktoś znacznie bardziej z Murakamim zaprzyjaźniony, zapewne wyniesie z lektury cieplejsze odczucia.
Mnie Murakami zdziwił, odrobinę denerwował charakterem małego, zakamuflowanego megalomana, ale nie mogę powiedzieć, żebym go nie lubiła. W ogóle mało uczuć wzbudza jako osoba, znacznie więcej budzą jego książki.

7 komentarze:

Agna pisze...

Jeszcze nic nie czytałam. Z jednej strony ciekawi, ale autor zaczyna być wszechobecny. To dziwne, ale wyzwanie poświęcone jego twórczości przystopowało moją chęć zagłębienia się w jego książki. Ktoś chyba powinien mnie palnąć. Może za jakiś czas?

Malwina pisze...

Ja jestem właśnie tą fanką, która życzy mu Nobla :D W moim mniemaniu zasłużył, ale to dlatego, że ja się odnajduję w jego książkach, lubię wykreowane przez niego postaci, uwielbiam jego język... Ta książka też mi się podobała, nabrałam po niej ochoty na bieganie ;) Myślałam, że mnie znudzi, ale on nawet o bieganiu potrafi fajnie napisać. I moim zdaniem wyłonił się z niej portret bardzo fajnego człowieka, aczkolwiek żyć z nim mogłoby być ciężko.

tamaryszek pisze...

A ja jestem z tych, co to "za mało się znają w ogóle" ma Murakamim. Powinnam więc niczym mysz wejść pod miotłę. Ale chciałabym zasłynąć z dobrego serca, więc wyznam, że podarowałam ten tytuł mojej siostrze-biegaczce. Ona, w przeciwieństwie do Ciebie, przeczytała najuważniej to, co dotyczy biegania. Pozytywnie oceniła lekturę.
Ta książka mi wygląda (przypominam, że patrzę ze świeckiej perspektywy) na wyznania dla siódmego kręgu wtajemniczonych... w bieganie.

We mnie budzi reakcję zazdrosnej irytacji. Straszliwie bym chciała umieć się tak skupić na działaniu, zorganizować się, zaprogramować i wywiązać. Posprzątać wszystkie śmieci i zawalidrogi. I w zasadzie miałam to w tym tygodniu zrobić, ale się przesunęło.
Czy lektura "O czym mówię, kiedy mówię..." podkręca w czytelniku sprężynkę? Jeśli tam, to podaruję samej sobie jeden egzemplarz. Ale mi to nie wynika z Twoich refleksji...

Pozdrawiam!
ren

liritio pisze...

Agno, wszechobecność odstrasza, wiem. Akurat Murakami nie jest autorem, bez którego znajomości moje życie wyglądałoby inaczej, jak sięgniesz po jego książki za rok wiele się chyba nie zmieni :) Ale nie wiem, może akurat na Ciebie podziała piorunująco, jak na resztę oddanych czytelników, ciężko stwierdzić.
Jakby co, to "Przygodę z owcą" na pierwszy ogień polecam.

Malwino, Nobel dla Murakamiego, powiadasz... Nie, absolutnie się nie zgodzę, ale też nie jest to kwestia paląca mnie mocno. Na pewno rozumiem Twoją dużą sympatię dla Murakamiego, chociaż nie jestem pewna, czy z "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" wyłania się "fajny" człowiek, zależy jak interpretować to słowo. Na pewno intrygujący i nieprzeciętny, na pewno dobrze znający samego siebie.

liritio pisze...

Tamaryszku, słynąć z dobrego serca, ot szczytny cel :)
Nie wiem, czy dla siódmego kręgu wtajemniczonych, ale na pewno zainteresowanie tematem biegania pomaga w odbiorze. Mnie interesowały jego wywody na temat chociażby oddychania w trakcie maratonu albo kiedy pisał o kolejnych fazach zmęczenia, ale nie zdziwiłabym się, gdyby dużą część czytelników znudziły takie rozważania.

Sprzątanie śmieci jest umiejętnością przydatną, ale nie wiem czy wartą zazdrości. A przynajmniej w wykonaniu Murakamiego - miałam wrażenie, że u niego jest to sprawa zbyt poważna. Sprężynki nie podkręca, ale na pewno zmusza do zastanowienia nad własną organizacją czasu (np. w moim wypadku dość kulejącą ostatnio :)

Pozdrawiam Tamaryszku, niech Ci się plany usuwania zawalidróg już dalej nie przesuwają, wiosna idzie - chociaż niby mróz powrócił, ale to oszukana zima, już wiosna będzie na pewno!

Anonimowy pisze...

Po przeczytaniu tej recenzji, na pewno przeczytam... :)/Kasia

liritio pisze...

I dobrze :)

Prześlij komentarz