wtorek, 15 marca 2011

"Panda Sex", Mian Mian.

"Jiejie: Jak myślicie, co jest takiego szczególnego w rozmowie przez walkie-talkie?
Mężczyzna 2: To, że zanim się odezwiesz, musisz zaczekać, aż druga strona skończy."
Mian Mian, Panda Sex, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010r., s.138

Nie jest to dobra książka - nie wiem, czy gorsza od "Cukiereczków", których już w ogóle nie pamiętam - ale jej "niedobrość" nie zmienia faktu, że "Panda Sex" to jednak rzecz interesująca.

Co jest problemem? Słowa będące jedynie dialogiem mają tę słabość, że zawieszają czytelnika w próżni. I nie wiadomo czy na przykład Aktor jest wysoki, niski, i czy stuka papierosem w kciuk, zanim zapali. I nie wiadomo, która z sióstr, Jiejie czy Meimei jest tą ładniejszą, a która mądrzejszą. I nie wiadomo czy na twarzy ABC odcina się zbyt wiele podkładu, a może czarna kreska na dolnej powiece od źle nałożonego tuszu?
A kiedy ich słowa, z których składa się ta książka, zawierają same ważne myśli, nie sposób przeczytać tego wszystkiego w skupieniu. Całość czyta się na jednym wdechu i mam wrażenie, że sporo po drodze ucieka. Uciekło mnie.

Ale "Panda Sex" ma też tę drugą stronę. Mnie rozmowy prowadzone przez grono szanghajskich znajomych przypomina to, co widzę na co dzień wkoło siebie. Gromada w miarę młodych ludzi i ich dylematy. Odrobina pretensjonalności, odrobina przeintelektualizowania, ale też sporo szczerości i całkowity brak pobłażliwości dla wznioślejszych tematów, przetykanych mocno cynicznymi komentarzami do rzeczywistości. Czy cynizm jest plagą dzisiejszego świata? Bo ostatnimi czasy wydaje się modny.

Dużo wśród tych dialogów samotności miejskiego życia, smutnych ludzi. Dużo Szanghaju, który z "Panda Sex" wyłania się jako miasto duchów, miasto bez morza.

Jak zaczęłam, same rozmowy odbierają książce konkretność. I teraz nie wiem, czy "Panda Sex" to jeden mężczyzna i jego liczne kochanki, a niewyjaśniona śmierć jednej z nich to centralny punkt książki? Czy równie dobrze mógłby to być zupełnie inny mężczyzna, a przemykająca w tle ciągłego dialogu historia jest jedynie pretekstem do napisania tych wszystkich słów?

Cienka wydaje się granica między pustym bełkotem a rozmową z sensem. I nie potrafię ocenić jaką dozą własnej nadinterpretacji wzbogaciłam treść "Pandy Sex", a ile faktycznej wartości w tej książce siedzi.
"Aktorka rzucająca palenie: Pewnego dnia jednak wpadłam w jakiś dół. Odkryłam, że my wszyscy w gruncie rzeczy nie mamy nic sensownego do powiedzenia o życiu, sztuce, miłości. Od tamtej chwili nie znoszę Szanghaju, bo gdy wychodzę tu wieczorem z domu, nigdy nie udaje mi się spotkać nikogo, kto zdradzałby choć odrobinę talentu. Nasze środowisko ewidentnie ma jakiś problem."
Mian Mian, Panda Sex, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010r., s.86-87.

9 komentarze:

tamaryszek pisze...

Motto jest strzałem w dychę. Co za dziwne urządzenie (walkie-talkie)...trzeba zaczekać aż współrozmówca skończy!

Pewnie dialogowość nie dostarcza tego, co by się przydało. Oddechu, dookreśleń, skontrowania refleksji z działaniem i wyjaśnienia powiązań między bohaterami. Może aż nadto szybko-pobieżnie się czyta.
Twoje wytknięcia są przekonywające.
Ale ta dialogowość frapuje. Bo może (podobnie jak cynizm, brak głębi, oddzielność...) jest znakiem naszych czasów. ?
Tytuł też chyba na odstraszaka został wymyślony.
Ale: moją uwagę zatrzymałaś. :)

W sprawie wiosny...chyba wszystko na dobrej drodze? Nie ma odwrotu, nawet przy ewentualnych dwóch kroczkach wstecz. Krokusy szaleją!
pa
ren

marpil pisze...

A ja odłożyłam tę książkę po kilkunastu stronach - byłam tak zagubiona w jej labiryncie, że nie mogłam odnaleźć swojej uwagi.
Do Twojego motta nie dotarłam - na pewno bym wypisała :-)))

liritio pisze...

Marpil, ten cytat rozłożył mnie na łopatki. Szkoda, że nie doczytałaś, ale nie ma sensu się męczyć, szczególnie nad mało epokowym dziełem.

Tamaryszku, nabrałam nowego szacunku dla wynalazku walkie-talkie :)
A tytuł jest związany z treścią, aczkolwiek akurat ta część treści była właśnie jedną z tych umykających - panda sex to nowy wirus powodujący, że ludzie, podobnie jak pandy, uprawiają seks jedynie dwa razy do roku... Ot, i od tego wiele komentarzy w "Pandzie sex" się zaczyna.
Cieszę się, że tamaryszkowa uwaga zaczepiła się na moment na Mian Mian. Po to w końcu są blogi :)

Wiosna jakoś się wycofała rakiem, ale wierzę, że jak teraz wróci, to już się nie wywinie :)
I czy muszę dodawać, że tamaryszkowych wpisów mi brak? Nie muszę...
Trzymaj się Ren ciepło w tym naszym przedwiośniu.

Amicus pisze...

Mam obawy, że w głowach młodych Chińczyków panuje kompletny mętlik (i tu aż drżę... by znowu nie być posadzonym o wszechwiedzę, brak pokory i zarozumiałość ;) )

Na jakich ludzi wyrasta to młode pokolenie, wychowując się i dojrzewając w państwie jawnie schizofrenicznym (najszybciej rozwijające się kapitalistyczne państwo komunistyczne na świecie)?
Kraj, którego cywilizacja jest najstarszą istniejącą nieprzerwanie cywilizacją na świecie, a który odrzucił (podczas rządów KPCh) całe dotychczasowe swoje dziedzictwo?
Kraj, który idzie teraz drogą rozwoju jaki był udziałem państw Zachodu, a który okazuje swą niechęć zachodnim społeczeństwom?
Pustka, bezsens, cynizm, smutek... nic dziwnego.

Dla mnie dzisiejsze Chiny to jeden długi ciąg nierozwiązanych zagadek.

PS. Tamaryszek pisze, że tytuł to został wymyślony "na odstraszaka".
A od kiedy to odstraszakiem jest seks - najlepiej sprzedający się towar na świecie?
Mnie się wydaje, że jest wprost przeciwnie: tytuł został wymyślony na wabika ;)

"Panda Sex", Mniam Mniam. :)

tamaryszek pisze...

ad vocem :)
Logosie,
kobieca intuicja czy męska instynktologika?
Moim zdaniem Liritio już rozstrzygnęła, na moją korzyść. ;)
Bo jeśli panda sex to sex dwa razy w roku, to co to za wabik? Odstraszak, ździebełko intrygujący odstraszak.
No chyba że trafimy na wydanie, na którego okładce nie zdradzą wymowy tytułu (stara dobra szkoła). Wtedy możemy dzielić na pół: wabik dla lubiących pandy i alarm dla preferujących kolory.
Tak jest prawda. Jedyna:)

Stanisław Błaszczyna (Logos Amicus) pisze...

To wszystko przez to, że zupełnie nie mam pojęcia o życiu seksualnym pand :)
Na nic tu się więc zdała moja "instynktologika".

PS. To na okładce jest mowa o tym, że chodzi o seks dwa razy w roku?
Czy też ten fakt jest szeroko znany na świecie (wśród czytelników chińskich autorów)?

biedronka pisze...

Cukiereczki była w miarę sensowne. Zresztą była to pierwsza książka tej autorki, więc dałam jej lekką taryfę ulgową.
Ta pozycja jest jednak strasznie miałka i oprócz okładki, która mnie przyciągnęła i tajemniczego tytułu, nic mnie nie zauroczyło ;]

liritio pisze...

Amicusie, wszechwiedza to zdecydowanie nie jest najgorsze, o co można kogoś posądzić :)

Na jakich ludzi wyrastają młodzi Chińczycy, nie mam pojęcia, ale na pewno odnalezienie się w rzeczywistości ich kraju nie jest prostą sprawą.

A seks pand nie wiem jakimi regułami rządzi się w naturze, wirus "panda sex" to taki żarcik wymyślony w książce :) możliwe, że pandy faktycznie tylko dwa razy w roku oddają się prokreacji.
Na okładce jest pani z papieroskiem, nie sądzę, żeby chodziło o seks tylko dwa razy w roku :)
Tamaryszek mogła mieć na myśli to, że w opisie książki na tylnej okładce jest wyjaśnienie działania owego wirusa pandy.
Życie seksualne pand, nie wpadłabym na to, że ten temat poruszony zostanie kiedyś na moim blogu - świat mnie niezmiennie zaskakuje :)

liritio pisze...

Tamaryszku, "wabik dla lubiących pandy" :) zdecydowanie!
Wiosna mnie oszukuje...

Biedronko, nie zgodzę się, że "Panda Sex" jest miałka, ale jak napisałam wyżej, koncepcja ograniczenia książki do dialogów pozbawia ją pewnej siły ciążenia.

Prześlij komentarz