poniedziałek, 2 lipca 2012

Clarkson i powroty/nawroty.

"Świetnie, ale jak myślicie, jakiego słowa użyliby ludzie z innych stron świata aby podsumować Brytyjczyków? (...)tak naprawdę sądzę, że przeważająca część określiłaby nas jako "uprzejmych"(...) Ale to wyobrażenie jest dalekie od prawdy, ponieważ jeśli chodzi o uprzejmość, uważam, że w rzeczywistości Brytyjczycy plasują się pomiędzy Izraelczykami a lampartami morskimi, tymi grubymi, złośliwymi kanaliami, które zabijają pingwiny dla zabawy."
Jeremy Clarkson, "I jeszcze jedno... Świat według Clarksona 2", Wyd. Insignis, Kraków 2007, str.367.
Hm, w sumie dobrze znam niewielu Brytyjczyków i równie niewielu Izraelczyków, ale coś w tym może jest...
A już bardziej serio, zdziwiłam się, że podczas czytania książki Clarksona ani razu nie zirytowała mnie jego arogancja, silenie się na kontrowersyjność i sporadyczne (no, może nawet częste) bzdurne wyszydzanie.
Jest lato, lekka literatura powinna zawitać na salony? Oj nie, takich podziałów nigdy nie uskuteczniałam, chociaż faktem jest, że na plaży nieco lepiej czyta się Bukowskiego, niż dajmy na to, Tołstoja. Ale z drugiej strony, każdemu wedle potrzeb, tak?

Clarkson ma to do siebie, że często nie ma racji. Albo inaczej, często krytykuje na wyrost. Ale na wielu stronach prezentuje uroczo bezczelne poczucie humoru, więc jeżeli nie potraktować go zbyt poważnie, wiele z jego felietonów czyta się świetnie.
Mnie czytało się tym świetniej, że również nie znoszę bhpowców, szalonych ekologów i pochodnych... A komentarze do rzeczywistości politycznej i medialnej sprzed ośmiu lat, to się dopiero śmiesznie na duszy robi. Jakiś dziwaczny wehikuł czasu. Niby wiele nowego, niby tamtego już nie ma, ale przecież nic się na dobrą sprawę nie zmieniło. Aż dziwnie przykro się robi.

I wspomnienie kilku odcinków "Top Gear", na które trafiłam w życiu... Tak, ten program jest zabawny, nikt nie zaprzeczy. Clarksona więc czytać można spokojnie, ale też nie łamałabym nóg biegnąc po książkę.

Jeszcze z mojego ulubionego fragmentu o Centrum Ziemi:
"Powiedzieli nawet, że takiego systemu zasilanego energią słoneczną, jak w Centrum Ziemi, można by używać w domu "za cenę motorówki". 
Rozumiem. A jak myślicie, ilu ludzi powiedziałoby: "Nie, nie kupię sobie dwunastometrowego jachtu Sunseeker. Zamiast tego wydam pieniądze na jakiś durny system zasilania, dzięki któremu za każdym razem, gdy będzie pochmurno, mój czajnik nie będzie działał."? A przede wszystkim, ilu ludzi ma taki wybór?".
Jeremy Clarkson, "I jeszcze jedno... Świat według Clarksona 2", Wyd. Insignis, Kraków 2007, str.258.
Dlaczego Liritio bardziej nie ma, niż jest?
Przyczyn jest wiele, najważniejsze: niechciej, praca i kręcenie się za własnym ogonem.
Dlaczego? Ostatnio nic nowego się nie zdarza, bo Lirito wraca do starego. Wracała pół maja, cały czerwiec i teraz odważnym krokiem wkracza w lipiec, odważnym, aczkolwiek nadal wstecznym.
Bowiem o ile nie mówimy o serialach, ostatnio nie oglądam niczego, czego już nie widziałam.
Pomijam fakt, że ostatnio niczego prawie nie oglądam tak czy siak, ale jak już mam czas to wołają mnie filmy znane i kochane, które przyswajam komfortowo i radośnie.
Jak "Kill Bill" Tarantino, Michael Madsen jest moim faworytem od lat, jeżeli chodzi o role twardzieli, którzy rozdają strzały i ciosy na prawo i lewo.
Ale nie mam się czego wstydzić, Tarantino to samograj, wraca się przednio. Ostatnio chodzi mi po głowie "Pulp Fiction", Travolta, Samuel L. Jackson i oczywiście Zed is dead baby. 

Jednak wracanie do starego to jedno, a olewanie bloga to drugie. Czemuż to o starym pisać nie mogę? Czy ja kiedykolwiek skrobnęłam choć słowo o filmach Tarantino albo Guya Ritchie, które przecież oglądam ciągle od nowa i od nowa? A propos, "Sherlock Holmes. Gra cieni" wpędził mnie w depresję i zamknęłam się w sobie. Ritchie i tak rozwlekle nudny film? Świat się kończy.

Ale, ale! Padłam ofiarą pierwszego sezonu "Gry o tron" i przepadłam. Przed serialami niech mnie los strzeże, połykają niewinną Liritio i wypluwają nieszczęśliwie zakochaną w fabule, postaciach i klimacie, żeby poczekała sobie na kolejny sezon. Cudownie.

Czyli mamy nadzieję na przyszłość, tym razem Liritio może się reaktywuje na dobre. Nadzieję budzą we mnie bodźce ze świata, które powoli do mnie trafiają.
Chociażby jedna zagwozdka: kim jest Tom Hiddleston, dlaczego wszędzie go pełno i kiedy wpadnie mi w ręce jakiś jego film? Nie chcę oglądać "Thora"... Nie chcę wcale. Ale "Avengersów" jakoś zniosę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz