poniedziałek, 4 listopada 2013

Cholerni buddyści

W poniedziałki jakoś zabawniej czyta się książki Loe. Jego zniechęcanie wyścigiem za niczym, w którym wszyscy uczestniczymy, staje się jeszcze sensowniejsze w ten najbardziej przykry dzień tygodnia.
Aczkolwiek dzisiaj świeciło słoneczko, to pociecha.

Kawa, kawa, papiery... Liritio żyje jeszcze na pudłach, których nie ma czasu (ani siły) rozpakować. Żyje tak już ponad dwa tygodnie, zaczyna się przyzwyczajać, może uznamy karton za nowoczesną formę dekoracji wnętrza.


W "Naiwny. Super" głowny bohater tworzy listy. Liczne.
Sporadycznie ja również staram się tworzyć jakieś listy, nie tylko zakupów. Niestety, wszystko co wkracza w rozważanie świata sprawia, że zapętlam się w galopujących skojarzeniach i dygresjach. Listy i Liritio nie idą w parze.
Niemniej jednak, gdybym miała ułożyć listę znienawidzonych czynności i ogólnego hejtu na świat, na pierwszym miejscu zdecydowanie pojawiłaby się "przeprowadzka". Minęło już trochę czasu, a ja nadal jestem tym zmęczona. Druga prawdziwa przeprowadzka w moim życiu, pierwsza była łatwiejsza...

I pomyśleć, że takie niby przeprowadzki lubię, wyjeżdżałam na pół roku, na dwa lata, było pięknie. Ale wtenczas nie musiałam pakować życia w kartony, wystarczyły ciuchy w torbach, buty w jednym pudle, laptop i hulaj dusza, piekła nie ma!

Najwyraźniej im dalej w kartonowe pudła, tym bardziej pakujemy tam też życiową energię.
"Jestem przekonany, że chodzi o ten zapał. Którego brak.
Muszę go znaleźć. Odnaleźć na powrót.
Gdzieś przecież istnieje.
Przypuszczalnie nie warto o tym mówić.
To trochę tak, jak z zen. 
Póki próbuję, nic mi nie wychodzi.
Dopiero kiedy przestaję, wszystko się udaje.
Cholerni buddyści. Myślą, że są tacy piekielnie chytrzy."
Erlend Loe, "Naiwny.Super", Wyd. Zyski i S-ka, Poznań, 2002 r., str. 33.
W "Naiwny. Super" jestem gdzieś w okolicach strony pięćdziesiątej, ale już lubię tę książkę i jej bohatera. Wyobraźcie sobie, kupił sobie czerwoną piłkę i teraz uderza nią w ścianę na podwórku, codziennie, najczęściej po wieczornych Wiadomościach.
A przy okazji, na stronie 34 dowiedziałam się, że z mojej osoby udałoby się uzyskać mniej więcej tyle wapnia, żeby pobielić dwie trzecie przeciętnego kurnika. Nawet podniosło mnie to na poniedziałkowym duchu.

Liritio poza kartonami (sztuk mrowie a mrowie), kotem (sztuk jeden), C. (sztuk jeden), obecnie posiada również kilka mebli, zasłonkę i dwa wielkie gęsie jaja w lodówce. Na czas transportu skrzętnie je upakowałam w papier toaletowy i tekturowe pudełko po herbacie. I w tym herbacianym kartoniku siedzą sobie z tyłu lodówki, a ja nie wiem co się robi z gęsim jajem. Może wysiaduje....

1 komentarze:

Esa Czyta pisze...

Chyba muszę troszkę bliżej zainteresować się twórczością Loe :D Zapowiada się ciekawie :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

Prześlij komentarz