środa, 22 stycznia 2014

"Hobbit: Pustkowie Smauga", reż. Peter Jackson

Świat Jacksona nie jest światem Tolkiena, ale pięknem książek jest indywidualna interpretacja, czyż nie?

"Władca Pierścieni" do dziś jest jednym z "tych" filmów - jakkolwiek nie jestem ślepo w trylogię Pierścienia zapatrzona, swego czasu pochłonęła mnie całkowicie. Może wydać się mało interesujące, że nie Bergman, a nowozelandzka epopeja Jacksona rozpoczęła moją fascynację kinem, ale życia nie oszukam, każdy ma takie objawienie, na jakie zasłużył.

W zachwyty nad "Pustkowiem Smauga" nie wpadłam, seans miejscami naprawdę mi się dłużył, a wątek rudej damy był cokolwiek bezcelowy. Ale!
Ale magia Jacksona nadal działa.
Świat "Władcy Pierścieni" przedłużony choć trochę, nawet jeśli mniej udanie... To przecież radość dla wszystkich, którzy swego czasu pokochali "Drużynę Pierścienia", a do jacksonowego Śródziemia zawsze wrócę z uśmiechem. Liritio jest fanką przodków i tyłków, a więc wszelakich ciągów dalszych i początków jeszcze nieznanych (to zapewne jedyny powód, dla którego przebrnęłam przez ostatnie trzy części "Gwiezdnych Wojen"). Więc mimo idiotycznych cięć i nudnych rozwlekłości, bardzo fajnie jest znowu spojrzeć na gromadę krasnoludów i hobbickiego złodzieja. Odwiedzić elfy, przypomnieć sobie o wspaniałości krasnoludów... To wszystko jest bajką, bardzo bliską mojemu sercu bajką.

Najbardziej na plus?
Oczywiście Thranduil. Wreszcie elf z prawdziwego zdarzenia, pyszny, groźny i piękny w mało przyjemny sposób, takiego Króla Mrocznej Puszczy to ja rozumiem.
I smok rewelacyjny, cała scena Bilbo i Smauga, chociaż w porównaniu z książkowym dialogiem bezczelnie przycieta, nadal bawiła, nadal została świetnie nakręcona.
A że Martin Freeman jest najprawdziwszym hobbitem, tego już nie muszę nikomu przypominać.

Srogi Król Mrocznej Puszczy, czyli piękny Lee Pace
I chociaż ciężko mnie przekonać, że czerstwy wątek Tauriel i Killego był potrzebny, nawet to wybaczam, Evangeline Lilly jest zbyt piękna, żeby negować jej udział w czymkolwiek.

Średnio wypadł Bloom, chociaż rozumiem, że dziesięć lat później trudno zagrać postać jeszcze sporo młodszą niż dekadę wcześniej, ale raził brak pomysłu na tego Legolasa sprzed lat i nie poprawiała tragedii jego dziwnie przygładzona buziunia.

Thorin jest super sam w sobie, ale mokry Thorin w beczce, wisołujący kijem... To już przechodzi ludzkie pojęcie!
Drugą kwestią, która mierziła Lirito, był Luke Evans... Nie poradzę, ze wszystkimi swoimi wadami, Aragorn był pierwszy. Armitage jako Thorin nadrabia mroczą brawurą brak szlachetności, to nawet dobrze, szlachetność bywa cokolwiek nudna, a Thorin nudny nie jest. Ale nie ma w tym układzie miejsca na kolejnego króla Barda skądśtam, który znowu jest szlachetny, znowu ma zarościk i cierpi w milczeniu.
Czy oni tam w Śródziemiu mają taśmociąg z królami ścichapęk? Luke Evans niestety nie dał od siebie zbyt wiele, a może charyzmy nie starczyło i wyszły takie ciepłe kluchy z poczuciem misji. 

Ale jest i wisienka, a nawet dwie! Stephen Fry, ach, Stephen... W roli zapitego tyrana ukradł moje serce i w sumie cały film. To się nazywa dobry aktor: pojawić się w pobocznej, szalonej, przerysowanej roli na pięć minut, najlepiej zapisać się w pamięci Liritio, po czym skończyć czas na ekranie, brawa i czapki z głów.

W pełnym dramatycznych tonów filmie, którz lepiej rozładuje napięcie niż nasze słoneczko, Stephen Fry?
Duga wisienka? Nieco inna, nieco mniejsza. Ale ja lubię Eda Sheerana, a piosenka "I See Fire" przyczepia się skandalicznie.

I See Fire, Ed Sheeran

2 komentarze:

Judith pisze...

Trylogię "Władca Pierścieni" obejrzałam chyba z 15 razy. Kocham książki, kocham film i kiedy usłyszałam o powstawaniu Hobbita to skakałam ze szczęścia. Pierwsza część nie była jakaś porywająca, ale nigdy nie zapomnę tego wspaniałego uczucia, kiedy na wielkim ekranie znowu zobaczyłam Śródziemie. Mi to naprawdę wystarczy. Ten magiczny powrót do świata, który kocham.
Drugiej części niestety jeszcze nie oglądałam, ale wszystko przede mną.
Dobrze, że od razu zaznaczyłaś fakt, że świat Jaksona nie jest światem Tolkiena. Taka jest prawda i nie ma co kruszyć kopię o to, że Jakson tyle pozmieniał. Ma do tego prawo.

Pozdrawiam cieplutko :)

liritio pisze...

Judith, wszystko przed Tobą :) i znowu powrót jest wspaniały, Śródziemie się nie zmienia. Tylko rzeczywiście, filmy gorsze. Ale i tak można się cieszyć!

Pozdrawiam :)

Prześlij komentarz