niedziela, 8 marca 2015

Magiczna nuda, Desplat i Liritio.

Ponieważ tradycji musi stać się zadość, a czemu musi Liritio nie wie, ale jednocześnie czas za szybko płynie, Liritio minęła gorący temat i będzie trochę odgrzewała kotleta.
 
Liritio oglądała w życiu kilka oscarowych gal - raczej nie kilkanaście, ale pewnie w okolicach 7/8... Teraz nie ma na to siły, tzn siłę na samą galę ma, bo kocha nie spać po nocach, tyle że potem poniedziałek to zmora, a praca nie poczeka. I tak oto Liritio przy zmianie (vel, modyfikacji) zawodu i oscarowe noce przestała sobie urządzać. Liritio nie jest z tego zadowolona, mimo że Oscary to nudne wydarzenie. Nudne, niezmiennie, ale też magiczne, równie niezmiennie. Jak w tytule, Oscary to taka magiczna nuda, do której ja lubiłam wracać, mimo że często marudziłam.

Tyle że, skoro czas już jakiś minął, spróbuję pozostać zwięzła.
Rzecz główna, a w duszy Liritio gromkie TAK!
W końcu, po latach i latach, i jeszcze kilku latach, Alexandre Desplat ma Oscara. Liritio wyskoczyła w górę, głęboko westchnęła, rozświetliła gębusię, po czym... To co teraz?
Z czekania na Oscara dla Desplata uczyniłam już niemal hobby, a tu psikus, dostał.

Ale spokojnie, po wynikach tegorocznych mogę proces czekania przenieść na Michaela Keatona.
Może Liritio się nie zna, może nikt się nie zna, może Eddie miał swoje plusy. Ale bez jaj! Redemayne jest aktorem utalentowanym, nie mówię, że nie.

Miałam podobną minę.
Tyle, że Keaton w "Birdmanie" jest aktorem wybitnym. I nie mógł w tym celu posłużyć się rolą poważnej choroby, która wykręca ciało. Musiał chodzić prosto i mówić pełnymi zdaniami. Keatona, nie Redemayne'a nazywam w tym roku najlepszym i szkoda, że Akademia miała inne zdanie na ten temat.
Ale Akademia miewa niezmiennie inne zdania na temat. Wolę już wygraną Julianne Moore, która była beznadziejnym pewniakiem.

Nie, żeby Julianne była beznadziejna, skąd. To pewniaki są beznadziejne.

Liritio z wyborami typu Redemayne ma ten problem, że niespecjalnie uznaję rolę nagród w początkach kariery. Tzn, przykładów zacnych jest wiele, nie mówię, że nie są zasłużone, zagrane i zarobione, ale tak samo miałam mieszane odczucia odnośnie Lawrence, mieszane mam też odnośnie Redemayne'a.

Dajcie spokój, Keaton jest Batmanem! I Birdmanem! To jest Michael Keaton, dlaczego...? (Liritio robi buzię w podkówkę i wychodzi). Przynajmniej Innaritu, przynajmniej Grand Budapest Hotel, przynajmniej Hayo Miyazaki... No tak, J.K. Simpson, szokujące.
 
Litirio żałuje, że nie widziała Neila P. Harrisa w roli prowadzącego... Liritio chciałaby zobaczyć na tej scenie zbitkę Hugh Jackmana i Ricky'ego Gervaisa, i mam wrażenie, że Neil Patrick Harris jest najbliżej (wśród dotychczasowych prowadzących) takiej mieszkanki. Jest, nie jest? Kto widział i wie?

Niemniej, nie ma co się oszukiwać, Oscary już prawie w ogóle nie interesują Liritio. Nie tak, jak kiedyś, może to zmęczenie materiału, zabieganie, może zblazowanie osiąga szczyty.
Ale widzę, że nawet ten Desplat nie cieszy mnie tak, jak cieszyć powinien.

Chociaż, jeśli chodzi o Desplata, przyznam bez bicia, nominowali go za dwie ścieżki dźwiękowe w jednym roku, a żadna z nich nie jest jego najlepszym osiągnięciem.

A jeśli chcecie Oscarowych nominacji na kolejny rok, można spojrzeć, do czego Desplat pisze muzykę - z dużym prawdodpodobieństwem jeden z tych filmów w 2016tym będzie wyczytywany wśród nomiacji do najlepszego. Więc zerknijmy.
Jakiś film Wendersa o traumie, śmierci i rodzinie, James Franco, Rachel McAdams... Wenders nakręcił Pinę, myślę, że od tego czasu Akademia go kocha.
Dalej, latarnia morska, Michael Fassbender, Rachel Weisz i Alicia Vikander (ktorą ostatnio widzę dosłownie wszędzie). No, to się nie może nie udać! Ale czy Hollywood to łyknie? No nie wiem, reżyser, Derek Cianfrance, nakręcił wcześniej kilka filmów, ale chyba tylko "Blue Valentine" i "Place Beyond the Pines" zostało jakoś tłumniej dostrzeżone. Aczkolwiek, silna obsada i muzyka Desplata... No zobaczymy.
Spójrzmy dalej, włoski (?) film z Salmą Hayek i Vincentem Casselem? No... Ja to chętnie obejrzę, ale Akademia nie. Chociaż... Matteo Garrone nie kręci głupich filmów, więc tym bardziej chętnie to obejrzę.

Haha, mamy zwycięzcę, muzyka Desplata do "Sufrażystki", a tam Meryl Streep, Carey Mulligan, Helena Bohnam Carter, kręci Sarah Gavron, Oscara może nie dostać, ale na mur beton znajdzie się w peletonie firmowanym przez Akademię.

Podobnie jest oczywiście z muzyką Johna Williamsa, z tym że on ma swoje lata i nie jest tak aktywny. Zawsze też można losować Newmana i Zimmera, któryś z nich zwykle z pudełka wyskakuje. Ale Newman robi muzykę do nowego Bonda, co nominacji dla muzyki nie wyklucza (aczkolwiek nie gwarantuje), ale na film nie ma co liczyć. No to Zimmer, "Mały Książe", "Kung Fu Panda 3" i "Batman vs. Superman"... No nie, jednak przy faworytach w przyszłorcznych nominacjach (do najlepszego filmu roku) zostałabym przy nazwisku Desplata.

Kontynuując tradycję, w tym roku karygodnie spóźnioną - aczkolwiek w zeszłym roku w ogóle pominiętą, (więc jest postęp) - niezmiennie przy okazji Lirito i Oscarów, Burt Bacharach.
I czy państwo znają? When you get caught between the Moon and New York City...

Arthur's Theme, The Best that You Can Do