Jakby to ująć najprościej... "Ofiary w środku zimy" nie pokochałam, ponieważ jest to książka zawierająca masę niepotrzebnych słów. Przede wszystkim, co to za idiotyczny pomysł z kwestiami zamordowanego (kursywą! cudne), które nie dość, że są całkowicie niepotrzebne, ponieważ nic nie wniosły do tematu, to jeszcze naprawdę głupie... (proszę, unoszące się, hm, co właściwie, dusza? gadająca dusza zamordowanego, pięknie). Do tego koszmarnie przegadane rozważania bohaterów nad istotą uczuć wielkich i życia codziennego (sąsiadująco, najpierw wzruszamy się nad iście powalającym komentarzem na temat miłości rodzicielskiej, a chwilę potem nad równie powalającym komentarzem na temat mroźnej zimy, słodkie).
Dobrze, to teraz przyznam się, że powyższa krytyka jest napisana raczej ze względu na zły charakter autorki bloga, który czasem musi znaleźć ujście, niż z faktycznej niemożności tolerowania owych niefortunnych wstawek. I "Ofiara w środku zimy" nie jest zła, chociaż wbrew buńczucznym zapowiedziom z okładki, "Millennium" Larssona (pierwszej części mej ukochanej) do pięt nawet nie zaczyna dorastać. W sumie wciągnęła mnie całkiem mocno, ponieważ kiedy ominąć wstawki filozoficzno - kulturowe, zostaje dobry kryminał.
Zaczyna się interesująco, powieszone na drzewie, okaleczone zwłoki mężczyzny, najzimniejsza zima od wielu lat, krąg podejrzanych obejmujący nastolatków z problemami, wyznawców pewnego kultu, pewną specyficzną rodzinę... A może to ktoś jeszcze inny jest sprawcą?
Jeżeli tak jak ja, zawsze macie ochotę na kryminał, a tych niezłych i dotychczas nieprzeczytanych jest w otoczeniu mniej, niż więcej, "Ofiara w środku zimy" jest dobrym pomysłem. Mimo, że chwilami wybitnie niecierpliwiła mnie pełna irytujących problemów Malin (główna pani detektyw, taka śliczna, oczywiście), z chęcią przeczytam część kolejną, "Ofiarę w środku lata". Tylko niech tam proszę już żadne dusze nad akcją doczesną nie dyndają.
Natomiast pokochałam pewną panią, która pisze. Urzekła mnie swoją opinią o filmie "It's Complicated" z Meryl Streep. Również tą o "Julie and Julia" - najwyraźniej trafne komentowanie filmografii Meryl Streep to jeden z jej licznych talentów. Parskałam przy "Anatomii chick-flicku", na tym właśnie blogu dostrzegłam obejrzany niedawno "Brief Encounter" (czy niewspomniany tutaj "Summertime") i zostało mi zaszczepione zainteresowanie Davidem Leanem.
Biorąc pod uwagę fakt, że omijam Blog Day i inne tego typu cudeńka, mogę raz na ruski rok opowiedzieć nie o sobie samej i tym co się plącze w mojej eleganckiej główce, ale potoczyć wzrokiem wkoło, uśmiechnąć się (okej, to czynię też na co dzień) i dokładniej pokazać Wam, kto rozbawił mnie niedawno do łez. Voila! Game of Consequences. Zadziwia mnie, ile tam jest wiedzy o filmach licznych, znanych, nieznanych, o ludziach kina, dużo o starym kinie, podane wdzięcznie, przemyślanie, luźno... Może nawet nieco chaotycznie (w rozumieniu, że gromadnie). Nie zawsze się zgadzam, ale zawsze polecam.
Problemem jedynym może być fakt, że blog jest w języku angielskim. Smutno również, że ostatni wpis pojawił się w lipcu tego roku.
8 komentarze:
No na początku nieźle się wystraszyłam, bo kupiłam już dwie części. Ale potem trochę mi ulżyło - tym bardziej, że sięgniesz po kolejną część.
;)
Jest okej :) Sięgnę po kolejną, tak, kiedyś sięgnę...
Liritio!
Święta będą z kaktusem, jak mniemam?
Uważaj, nie przytulaj się. ;)
A poza tym: dużo bliskości i piękna!
A Nowy Rok niech Ci przyniesie
wiele wyzwań i spełnień,
inspiracji i olśnień,
obfitość i ciągły głód wrażeń.
Pozdrawiam! Tużprzedwigilijnie:)
Zaraziłaś mnie tym blogiem! Siedzę tam już drugą godzinę i rozkminam niektóre nieznane mi zwroty :P
Nie zgadzam się ze wszystkimi opiniami autorki, ale kobieta pisze naprawdę ciekawie i można wsiąknąć w tych jej wpisach ;)
A tak poza tym życzę wesołej końcówki Świąt ;)
Tamaryszku, dziękuję, były również z kaktusem, prawda :)) zastanawiałam się, czy o północy coś powie, ale milczał wyniośle. Mam nadzieję, że Święta, święta i po świętach coś z radosnego nastroju zostanie na cały kolejny rok! :)
ja w tym roku życzeniowo-wigilijnie się obijałam na blogu, ani mru mru nie padło... ale na nowy rok grzecznie odbiję, jak zwykle, rok temu było to samo w sumie
Pozdrawiam cieplutko.
Przyjemnostki, taki był główny plan, autorka owego bloga świetnie pisze. Racjonalne, krytyczne spojrzenie połączone z taką słodko kobiecą gadaniną, polubiłam to.
Wesołych poświątecznych dni :)
Właśnie skończyłam czytanie Ofiary w środku zimy i mam podobne odczucia. Nie czytałam żadnego innego skandynawskiego autora dlatego nie mam porównania, ale kryminał ten nie powalił mnie na łopatki swą oryginalnością. Kwestie nieżycia unoszącego się i wypowiadającego swe opinie usunęłabym w pierwszej kolejności.
Ula, zdecydowanie inni autorzy są bardziej godni polecenia :) jeżeli chodzi o kryminały to Mankell, Sjowall i Wahloo, znany wszem i wobec Larsson... Też sporo innych nazwisk, ale te mi przychodzą na myśl pierwsze. Ale to Szwedzi. A jest jeszcze np. Lena Lehtolainen, fińska pisarka. I norweskich kryminałów od groma polecanych na innych blogach, warto poszukać czegoś lepszego, niż "Ofiara w środku zimy".
Prześlij komentarz