czwartek, 6 sierpnia 2015

Mała ziemska wieczność

"W domu towarowym widziałem rozbite lustro na przecenie. Całe kosztowało 150 zł, strzaskane kosztuje już tylko 50." 
Tadeusz Konwicki, "Kalendarz i klepsydra", Czytelnik, Warszawa, 2005r., str. 268 

Dni bywają lepsze. Na przykład dzisiaj, kiedy wszechobecny żar zmienił się w znośny upał i co jakiś czas czuję zalążek letniego wiatru. Kiedy nieźle spałam (a Liritio częściej sypia jednak źle) i nie popijam kawy kawą. Kiedy włączyłam radio akurat na początek Bohemian Rhapsody...
Więc Queen zapytało śpiewnie, is this a real life? A ja uznałam, że może to znak, skoro na myśl o moim ponownie i ponownie porzucanym Kalejdoskopie nawet się uśmiechnęłam.

Za sprawą Buksy przeczytałam "Kalendarz i klepsydrę" Konwickiego (tytuł ściągnięty z 255 strony) - za sprawą Buksy wiele książek przeczytałam i chyba nigdy ładnie nie podziękowałam za te inspiracje, bo jestem niedobra. A zatem, ukłon w jej stronę.

Jakoś sama nigdy nie wpadłam na to, żeby czytać Konwickiego, a trochę by mnie ominęło. Może on zbytnio filozoficzny w tym niby dzienniku, w dodatku nie zawsze w ładny sposób. Chyba wyrachowany, do czego sam się przyznał nie raz, ale może to blaga. Tak czy inaczej, Liritio wyrachowania nie piętnuje, jeśli już by miała wytykać cokolwiek, to nieszczerość. Ale są w "Kalendarzu i klepsydrze" momenty, które każdą nieszczerość i wyrachowanie odpracują.

Dziennik Konwickiego jest różnorodny, mnie najmilsza wileńska kraina dziecięcej szczęśliwości i szacunek dla przyrody. Ale też zamglona, socjalistyczna Warszawa z dworcowymi kloszardami, Pałacem Kultury i setką na stole. Też almanach roztargnionych, pokątne rozliczanie się z ustrojem i dużo prywaty. Samotna akacja i wdowa łabędzica, które dostają tyle samo czasu, co wielkie nazwiska polskich artystów. I wspaniały Iwan.
A myśl przewodnia? Nie wiem, jaki był zamiar, Liritio wyczytała najwięcej o tym, że zmienia się obraz świata.  
"Zobaczyłem takie same lasy jak wszędzie i takie samo miasto jak wszędzie. I zrozumiałem, że już nie ma krainy mego dzieciństwa. Że żyje ona tylko we mnie i razem ze mną rozsypie się w proch którejś nadbiegającej z nicości godziny."
Tadeusz Konwicki, "Kalendarz i klepsydra", Czytelnik, Warszawa, 2005r., str. 357