wtorek, 12 czerwca 2012

Every time.

Na dzisiejszy dzień, musiałam.
Chet Baker, może bezzębny przez czas dłuższy, ale nadal genialny.
"Every Time We Say Goodbye".



Tymczasem i słodkiego popołudnia.

czwartek, 7 czerwca 2012

O bogach i żółwiach tu mowa...

"Na tym właśnie polega kłopot z zeszłymi nocami: zawsze po nich następują dzisiejsze ranki."
Terry Pratchett, "Pomniejsze bóstwa", Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2002r., str. 251.
I kto mi powie, że powyższe zdanie to nie jest najważniejsza prawda? Coś jak sławetne 42 Douglasa Adamsa (dla nieświadomych: odpowiedzi na pytanie o sens życia, wszechświat i inne fundamentalne kwestie... Jest to właśnie skromne 42).
Ale jednak Pratchett w prawdach objawionych jest zdecydowanie na czele peletonu, nawet Coelho może zająć najwyżej drugie miejsce. Najwyżej!
Już teoria czasu według trolli wyjaśniła by wiele... Nie wspominając nawet o kwestii istotnej, znaczy naturze mątw tak pięknie objaśnionej w "Trzech Wiedźmach".

Śmiechy śmiechami, ale czy nieprawda? Zawsze te dzisiejsze ranki, jak często przeciwko nam.
Tyle noc daje, tyle ranek odbiera. Miłość, pewność siebie, plany na przyszłość (tak, wszyscy za przykładem Woody'ego Allena rozśmieszamy Boga).

"Pomniejsze bóstwa" Pratchetta dotyczą religii, dobra, zła i wszystkiego, co tylko.
Brutha - młody człowiek obdarzony szczególną pamięcią i zadziwiającą szczerością serca w kwestiach moralnych - znajduje się w położeniu zadziwiającym: przemawia do niego Bóg Om. Jego Bóg. Wszystko byłoby zapewne pięknie, gdyby nie to, że Om aktualnie jest żółwiem.
Tak to już jest z bóstwami - te mające wielu wyznawców bywają czymś większym. Ale Om ma aktualnie tylko jednego, Bruthę, i stał się żółwiem. 
"(...)Żółwie to cynicy, zawsze oczekują najgorszego.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Pewnie dlatego że często im się to przytrafia."
Terry Pratchett, "Pomniejsze bóstwa", Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2002r., str. 108.
Z drugiej strony Vorbis, którego umysł jest jak stalowa kula. Vorbis, diakon na czele strasznej ekskwicyzcji. Ten to ma twórcze idee... Dotyczą głównie duszenia w zarodku przejawów najnowszego kultu pod hasłem "Żółw Się Rusza!"
Vorbis wie, że świat jest kulą. Filozofowie z Efebu (i wszyscy inni, którzy dotarli nad krawędź wielkiego morza) wiedzą, że świat jest płaski i umiejscowiony na grzbiecie ogromnego żółwia. Tak, tak moi państwo, żółw się rusza. 

Co może wyniknąć ze spotkania żółwia z Bruthą? Niewątpliwie świat zatrzęsie się w posadach. Albo i nie.
Bóstwo, które zbyt wiele czasu spędziło wśród ludzi. Św. Ungulant na słupie. I tylu filozofów, ile jedna książka zdoła pomieścić. Oraz jeszcze więcej bóstw, pomniejszych głównie. I ŚMIERĆ. I Pustynia...
Co jak co, ale śmierć i pustynia to argumenty nie do zbicia, o pomniejszych bóstwach można czytać.

Pratchett jak zwykle serwuje nam przypowieść z morałem w sposób przewrotny, zamaskowany i jedyny słuszny.
Dzieci powinny to czytać, uczyć się dobrych odruchów, rozróżniania w codzienności głupoty i zaślepienia. Nikt mi nie wmówi, że życia nie można się choć trochę nauczyć z książki o żółwiu.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

"Żar. Oddech Afryki", Dariusz Rosiak.

"Żar. Oddech Afryki" można z pewnością polecić osobom, które zaczynają przygodę z literaturą dotyczącą tego pełnego rozmaitych tajemnic kontynentu. Długa podróż przez Afrykę (Środkową i Południową), rozmaitość wrażeń zgodna z rozmaitością każdego oddzielnego kraju odwiedzanego przez autora. 

Rosiak w kolejnych rozdziałach opisuje bardzo wiele miejsc, jestem zdecydowanie pełna podziwu, że w każdym spędził trochę czasu, od Senegalu po RPA, postarał się wniknąć głębiej pod wierzchnią kołderkę stereotypu Afryki. Ta różnorodność to siła i zarazem słabość książki - oczywiście, że nie da się jednocześnie napisać o wielu krajach i o każdym wybitnie szczegółowo, to zrozumiałe. Jednak ja chciałam dowiedzieć się znacznie więcej, niż w tej książce wyczytałam.
Miejscami odrobinę też raził mnie styl. Dariusz Rosiak przyjmuje na zmianę ton szczegółowego historyka, podróżnika wyciągającego z rękawa kolejne opowieści, które rzeczywiście chce się poznawać - oczywiście te części uważam za bardzo dobre. Natomiast miejscami wpada w manierę plotkarskiego magazynu (nie dosłownie oczywiście), ale to może drobniejsza niedogodność.

Ostrzeżenie jedno: "Żar. Oddech Afryki" to książka podsumowująca sytuację polityczną i ekonomiczną, Indiany Jonesa tam nie ma. Szybki przegląd wszystkich konfliktów zbrojnych? Tak, ale też nie zarzucałabym Rosiakowi pominięcia innych warstw życia, zostawia sporo miejsca na wrażenie dotyczące własnej natury mieszkańców tych poplątanych państw, sporo też w tej książce socjologii... Nie wyobrażajcie sobie więc rozprawy o gospodarce rolnej.

Dwie stąd drogi, przede wszystkim ucieszyłam się bibliografią "Żaru. Oddechu Afryki", z której mały procent znam i mogę polować na resztę. I druga, oczekiwanie na kolejna książkę Rosiaka. Jakkolwiek bowiem do tej miewałam jakieś zastrzeżenia, ogółem bardzo polubiłam sposób, w jaki przedstawia on świat. Bez nerwowych dowodów, bardziej z punktu widzenia obserwatora, niż potencjalnego aktywisty. Mnie to pasuje.