No pewne, ja tak potrafię, przegapiłam pierwszy dzień wiosny.
Wczoraj uświadomiłam sobie, że 21szy marca był przedwczoraj, jak tak można wiosnę przeoczyć? Wieczne roztargnienie i zaniki pamięci do grobu mnie kiedyś wpędzą.
Dobrze, zacznę więc oficjalną wiosnę od dnia trzeciego: na raz wstajemy, na dwa klaszczemy w łapki, a na trzy śpiewamy: "wiosna! znów nam ubyło lat".
Przywlokła się w końcu ta utęskniona, wyjękiwana całą zimę wiosna :)
I słońce za oknem się ze mną zgadza. I świergoty także.
Nawet w niedzielę Pan Grajek na Chmielnej faktycznie "Wiosnę" Skaldów grał, z gitarą, organkami, ładnie dawał radę.
Ja za to miałam wczoraj zdążyć, ale nie zdążyłam - napisać o "Dróżniku", kolejnym z filmów, które to "musicie zobaczyć i nie ma nie". Chociaż tak naprawdę jestem zapewne jedną z ostatnich osób, które go wcześniej nie widziały. Jak ten ostatni dinozaur.
Ale może dzisiaj się uda? (no Klakier, tym razem na pewno nam się uda!)
Zapamiętać podstawowe oznaki wiosny: Liritio cytuje Gargamela.
Idę już sobie, przerwa na kawę i papierosa się skończyła, szef zaraz zjawi się z zapytaniem o... (wstawić dowolnie głupie pytanie). A potem rzuci we mnie szklanką (czy to można podciągnąć pod przemoc w pracy?).
Dobrze, czym by tu wiosnę przywitać? No tak, oczywiście, że Edith Piaf, jakże by inaczej.
Jeszcze jedna oznaka wiosny: Liritio słucha francuskich piosenek.
A Wy macie własne znaki tego, że wiosna przyszła? Może sny piękniejsze albo włosy bardziej się kręcą?
I wybaczcie mi te potoki całkiem bez związku wynurzeń z wiosny dnia trzeciego, tak mnie dzisiaj naszło. Do lata niezdrowe uzewnętrznianie się na pewno mi przejdzie.
Padam, padam, niezrównana Edith Piaf.
Tę piosenkę mi kilka lat temu C. tłumaczył, a ja udawałam, że wcześniej wcale jej nie rozumiałam. Podobno to romantyczne było, ale ja tam nie wiem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz