niedziela, 22 maja 2011

"Dziedzictwo Estery", Sandor Marai.

Nie wiem czy to moje zmęczenie, przesyt ogólny, a może faktycznie trafiłam na słabszą książkę Maraiego (przekonałam się jednak do tej odmiany nazwiska, chociaż nadal nie podoba mi się wcale), ale tak czy inaczej "Dziedzictwo Estery" zaburzyło niesłabnące pasmo podziwów dla tego węgierskiego pisarza. Primo, miałam wrażenie, że jest to kalka z "Żaru" (tzn. odwrotnie, "Żar" jest późniejszy trochę, ale ja czytałam w innej kolejności). Podobny temat, czyli powrót po wielu latach, wyjaśnianie tajemnic i trójkąt, tym razem pan i dwie panie. Właściwie to cały zestaw bohaterów jest podobny, nawet starsza opiekunka z "Żaru", tutaj ciotka jako milcząca ostoja i opoka w tle.
Secundo, Estera mnie zdenerwowała nieprzytomnie swoją biernością. Tyle lat zakochana w zakłamanym, słabym człowieku, rozumiem, z uczuć ciężko wybrnąć. Ale w bólach nie ruszać dalej, tylko trwać... Oj nie, tego nie akceptuję, szkoda życia.
Tertio, doszłam do wniosku, że forma ani krótka ani długa (te książki są prawie jak opowiadania, długie opowiadania) przeszkadza mi w czytaniu. Trochę wnikam w świat przedstawiony, trochę poznaję bohaterów, niby się wczuwam, a tu pac, koniec, zamykamy teatrzyk.

Nie byłby jednak Marai pisarzem wybitnym, gdyby te zarzuty miały duże znaczenie przy szerszym spojrzeniu. Ponownie jestem pod wrażeniem jego sposobu pisania, tego jak waży słowa, nie nadużywa ich. Tym sposobem zmusza mnie do czytania z uwagą, nie pozwala na przebieganie tylko wzrokiem przez strony, Marai wyciąga potężną rękę przez małe literki i łapie za twarz.
Akurat w "Dzidzictwie Estery" najsilniej przykuł moją uwagę monolog o ludzkiej moralności, wygłoszony przez człowieka raczej określanego przez otoczenie jako żywe moralności zaprzeczenie. W krzywym skrócie, mówił, że człowieka moralność jest nabyta wtórnie, dzieci i zwierzęta takiego bonusu z natury nie posiadają. I Marai słowami jednego z bohaterów "Dziedzictwa Estery" krótko swoje myśli na temat przedstawił, jednocześnie ubierając w słowa część tego, co mnie się po głowie kołacze, i wiele więcej.

Oczywiście "Dziedzictwo Estery" to nie tylko tekst o moralności i rozwiązanie tajemnicy po latach. Jak to najwyraźniej z tym pisarzem bywa, na niewielu stronach zawiera bardzo wiele przemyśleń wplecionych w słowa bohaterów, mniej lub bardziej ukryte. Maksymalne wykorzystanie znaczenia skromnej ilości słów Marai opanował perfekcyjnie. I chociaż zdecydowanie bardziej cieszyła mnie lektura "Żaru", nie jestem pewna czy książki Maraiego mają za zadanie akurat "cieszyć".

I teraz leży na moim biurku gruba książka, fragmenty jego dzienników. Oj, nie lada wyzwanie, Tęczowym Misiem to on nie był. Na razie obejrzałam zdjęcia dołączone do pożyczonego wydania. Myślicie, że Marai obraziłby się na mnie za komentarz wstępny, że z twarzy wygląda zupełnie jak Wilde? Oczywiście rysy się różnią, ale jest to podobnie nieprzyjemna, obła, duża, nalana twarz. Aż dziw, że Wilde'a z taką twarzą uwielbiam szczerze.
W przypadku Sandora Maraiego o szczerym uwielbieniu mówić ciężko, jakby nie przystoi, ale cichutka sympatia może we mnie pozostać.

8 komentarze:

tamaryszek pisze...

Liritio, szacun za przecieranie szlaku. Podążę za Tobą, ale już selektywnie, tylko część dorobku S.M. zamierzam sobie przyswoić. Zainspirowana, kupiłam "Żar". "Estera" ma u mnie mniejsze szanse.
(Nie stresuj się odpowiedzialnością, jeśli M. będzie naprawdę szałowy,to wszystko może się przytrafić).
Skomentować mogę jedynie Twój barwny język. Liritio, dwie perły zabieram z sobą:
*"Marai wyciąga potężną rękę przez małe literki i łapie za twarz."
* "Tęczowym Misiem to on nie był."
Niezwykłe zestawienie wyrazów i tak błyskawicznie uruchamia wyobraźnię, że nokautuje cały smutek poniedziałku. :)))

Pozdrawiam!

Bazgradełko pisze...

"Żar" bardzo mi się podobał. I polecono mi właśnie "Dziedzictwo ...", a i "Dzienniki..." czekają na swoje miejsce w kolejce do przeczytania. Jestem ciekawa jak odbiorę "Dziedzictwo" - po Twojej recenzji zmobilizuję się do przeczytania, żeby skonfrontować swoje oczekiwania. Pozdrawiam!

niedopisanie pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
liritio pisze...

Tamaryszku, przecieraniem szlaku bym tego nie określiła, raczej podążaniem za chwilowym zainteresowaniem :) "Dziedzictwa Estery" również bym mimo wszystko nie dyskredytowała, ale powoli, wszystko spokojnie i we właściwym czasie. Na wrażenia z "Żaru" czekam cierpliwie, acz przebierając kopytkami.

Minimalny udział w nokaucie poniedziałku mnie ucieszył, widzę, że wstałyśmy dzisiaj o podobnie cudownej porze. Fajnie było, nie?

A za Tęczowego Misia obawiałam się małego linczu, więc podwójnie przyjemne są komentarze :)
Pozdrawiam ciepło Tamaryszku, nie dawaj się poniedziałkom!

liritio pisze...

Orchiss, konfrontuj opinie, chętnie ujrzę cudze zdanie, porównam z własnym. To są tak krótkie książki, a tak w nich dużo wszystkiego, raczej selektywnie komentuje się to w recenzjach i zapewne może wyjść tak, jakbyśmy czytały dwie różne książki :)
Pozdrawiam również.

Niedopisanie, o poczuciu humoru albo całkowitej znieczulicy na poprawność semantyczną zdań :)
"Żar" czytaj, warto, reszta jego książek może chyba poczekać. Miłego popołudnia :)

Amicus pisze...

Również śledzę uważnie Twoją przygodę z pisarstwem Maraiego (no widzisz, to wcale jednak nie boli - chodzi mi o odmianę jego nazwiska ;) )
Będę miał jak znalazł, kiedy zdecyduję się sięgnąć po jego książki beletrystyczne.
Jak widzę, zdecydowanie na czoło przebija się "Żar".

No i nie przesadzaj z tą grubością "Dzienników" :)

liritio pisze...

Amicusie, cienkie nie są ;) szczególnie w porównaniu z dość skromną objętością jego książek.
A odmiana nazwiska trochę jednak boli, ale co począć, takie życie :)
Jego nazwisko przynajmniej czyta się prosto, niektóre węgierskie nazwiska zaskakują mnie potężnie rozbieżnością miedzy napisanym a wymawianym.

"Żar" na razie na prowadzeniu, ale ma tylko jednego konkurenta... chwilowo.

Anonimowy pisze...

Po co się zmuszasz do Maraiego, skoro mogłabyś zostać przy Maraiu? ;-)
Autorytet pozwala:
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629637

pozdrawiam,
allegra walker

Prześlij komentarz