niedziela, 31 lipca 2011

"Odeszli w zmierzch", Stanisław Cat Mackiewicz.

Lubię wracać do różnych tekstów Cata Mackiewicza, tych o historii, jak i literaturze... Do politycznych trochę mniej, ale to wyłącznie kwestia innych zainteresowań. Czuję taką sympatię do tego twardo stojącego na ziemi Mackiewicza, jakiej nawet fantazyjny Łysiak we mnie nie wzbudza.

Czasem bawi mnie wrażenie (możliwe, że mylne), które wyciągam z jego tekstów, że chociaż Mackiewicz z radością uszanuje opinię cudzą, jego własna i tak jest "bardziej mojsza niż twojsza". Ale to nic, Mackiewicz może niektóre sądy wydawać skrajne, silnie trzymać się swoich przekonań i to tylko lepiej, tym ciekawiej się jego eseje czyta.
Przynajmniej nie pluje jadem, jak z pewnym zdziwieniem zauważyłam ostatnio taką nieprzyjemność w "Uciekinierze z Utopii" Barańczaka. Jakaś taka nieładna agresja, szczególnie we fragmentach wgniatających całkiem niepotrzebnie i błędnie Sandauera w ziemię. Ale może to wypadek przy pracy.

Cat Mackiewicz przekonał mnie w esejach ze zbioru "Odeszli w zmierzch" do czytania Tołstoja - tylko dlatego, że chcę teraz tę opisywaną wielkość "Wojny i pokoju" odkryć, jako że nie znalazłam jej swego czasu w "Annie Kareninie". Ale to może jakaś ułomność własna.
Również o Żeromskim Mackiewicz napisał pięknie, chociaż może ze zbyt wielkim patosem, ale i tak... Aż pożałowałam własnego podejścia do Żeromskiego, którego naprawdę czytać ciężko. Chociaż nie oszczędził mu również krytyki, najwyraźniej uczciwie wydaje opinie, kolejna zaleta.

I ta jego stonowana, zamaskowana złośliwość... Lubi wbijać małe szpileczki tu i tam, ale czyni to z gracją, nie zniesmacza. Jego podsumowanie Boya Żeleńskiego w eseju "Boy - pisarz jednoręki" i dalszych z Boyem związanych, sama przyjemność przeczytać, przewrotna, pyszna sprawa. Boy uwielbiany, Boy małoduszny, Boy najlepszy, ale faktycznie jednoręki...

Świetnie się czyta też eseje o rosyjskiej literaturze, szczególnie kiedy zna się ową tak mało jak ja. Ani Czechowa, ani Tołstoja (ależ on pięknie jego żonę osądził, pełnoprawny proces przeprowadził i nawet świadków oskarżenia znalazł), ani Gogola, o Puszkinie nie wspomnę... Każdego raptem namiastkę uszczknęłam, więc ewentualne osądy własne, których brak, nie kłócą mi się z mackiewiczowymi. Co innego jego książka od Dostojewskim, ale to temat na całkiem osobne rozważania.

Malutka wisienka na torcie, krótki tekst z 1928 roku o śmierci Guya de Maupassanta, napisany w sumie ledwo ponad trzydzieści lat od jego śmierci. Maupassanta czytuję od niedawna, ale już niczym sroka błyskotek wypatruję wzmianek o nim w esejach, tak samo jak od lat wypatruję tych o Wildzie i Stendhalu. A propos, o Wildzie również Mackiewicz napomyka, pół strony raptem, jednak tyle mu wystarcza, żeby całkiem zgrabnie Oscara Wilde'a opisać.

Mackiewicz w "Odeszli w zmierzch" pisze o Reymoncie, wspomina o Mickiewiczu, o Czesławie Jankowskim w kontekście Boya (elegancką szpileczkę Boyowi wbija), o Wańkowiczu, o Aleksandrze Fredro... Dobrze było dla odmiany o polskich autorach poczytać, kiedy większość wynurzeń na temat literatury, które wpadają mi w ręce, dotyczy głównie zagranicznych pisarzy. Trochę wstyd zbyt mało o "własnym" wiedzieć, szczególnie kiedy naprawdę jest się czym pochwalić.

Ale najpiękniej, najlepiej pisze w "Odeszli w zmierzch" o Sienkiewiczu.
Akurat Sienkiewicza lubię, cenię, trochę to w genach po matce odziedziczyłam, a trochę sama tak już mam, że miło o Sienkiewiczu myślę.

A co o Sienkiewiczu pisze Mackiewicz? Oj, pomnik by mu postawił zapewne, ale się nie przyznaje. Jego też krytykuje, jak pisałam, raczej uczciwie ocenia, ale stara się negatywy przekuć w plusy, stara się. Te kilkadziesiąt stron o Sienkiewiczu to też trochę tęsknota Mackiewicza równa tęsknocie Sienkiewicza, im obu, mam wrażenie, imperializm polski się marzył.

Rzućmy okiem:
"Aspiracje polityczne, umieszczone pomiędzy stójkowym z jednego rogu a stójkowym z rogu przeciwnego. Wspomnienia patriotyczne(...) pochowane głęboko, bardzo głęboko i nawet naftaliną posypane - a na zewnątrz hasło "hodujmy drób i króliki"(...) W takich to czasach pisał Sienkiewicz o wielkich naszych zwycięstwach i klęskach(...) Stepy ukraińskie i bory litewskie to tło, na którym rozpiął Sienkiewicz upoetyzowanie naszej historii.
I jak on je kochał. Dlatego też nazywam Sienkiewicza poetą imperializmu polskiego. Azja Tuhajbejowicz - kniaziowski syn, muzułmanin posępny, Bohun pijany i świetny mołojec. Kmicic szlachcic kresowy, orszański - infamis, banita-wywołaniec i jego banda, a potem dalej i dalej(...) Dla Sienkiewicza Rzeczpospolita Polska to barwny i świetny krąg, w którym zamyka się zarówno obóz spod Ujścia, jak spod Kamieńca Podolskiego. Chorągwie husarskie, pancerne i petyhorskie czy oddziały Kozaków, Tatarów czy nawet pułki obcego autoramentu."

Stanisław Cat Mackiewicz, "Odeszli w zmierzch", Instytut Wydawniczy PAX, 1968r., str. 50
Tak dobrze się mackiewiczowe podsumowania Sienkiewicza czytało, że ponownie wezbrała we mnie chęć odwiedzenia tych romantycznych stepów ukraińskich, chęć literacka oczywiście, czytelnicza.
Akurat w dziką głuszę na kilka dni uciekam (deszcz, komary, będzie świetnie), w kierunku nawet mocno wschodnim :) A ze mną Azja Tuhajbejowicz - "muzułmanin posępny" i Basieńka postrzelona, Krzysia piękna, pan Michał, mały pułkownik Wołodyjowski... Zobaczymy, czy ponownie będę przy Kamieńcu płakać, dobre wspomnienia sprzed lat odkurzać.

8 komentarze:

Amicus pisze...

Zaskakujesz mnie Liritio swoimi lekturami. Ich "rozrzut" jest imponujący.
I w sumie miło się robi w duszy i ciepło na sercu, kiedy taka młoda osoba jak Ty potrafi docenić takiego "dinozaura - tryglodytę" ;) jak Cat Mackiewicz, przyznaje się do sympatii np. do Sienkiewicza, tudzież do innych "nudziarzy" z polskiego kanonu literatury - i nie nazywa ich grafomanami.

Pozdrawiam serdecznie

liritio pisze...

Amicusie, to raczej Ty mnie zaskakujesz takim komentarzem, imponujący rozrzut :) miło mi się zrobiło, ale nie do końca jestem pewna, czy faktycznie jest imponujący.
"Taka młoda osoba" :) bywałam młodsza... Ale dinozaura Mackiewicza doceniam, bo jest dobry, mam nadzieję, że wszyscy inni również by go docenili, gdyby tylko usłyszeli współcześnie jego nazwisko. Ale jest prawdą fakt, że duża bardzo część moich znajomych, jeżeli w ogóle coś czyta, to wyłącznie książki wydawane obecnie.

Amicus pisze...

Warto sięgać po klasykę.
Wbrew temu, co kiedyś o klasykach powiedział Mark Twain: "Każdy chiałby mieć ich książki przeczytane, ale ich nie czytać" ;)
(Dlatego też klasyk to pisarz, którego często ludzie chwalą, nie przeczytawszy jego książek.)

liritio pisze...

Eeee, nie, bez czytania nie chwalę... Chyba, że Dickensa :) chociaż tak naprawdę faceta nie znoszę.

Amicus pisze...

Skąd wiesz, że faceta (Dickensa) nie znosisz, skoro - jak sama piszesz - go nie czytasz? ;)

Swoją drogą ciekaw jestem, czy chwalenie kogoś, kogo się nie znosi, wymaga pewnego poświecenia i czy nie wpędza w jakąś konsternację? :)

liritio pisze...

A, nie czytam, ale czytałam. Dwie książki. I w ten oto sposób wiem, że nie znoszę Dickensa (faceta) :) Już nie czytam. Podobnie jest z Wiktorem Hugo i Thomasem Hardy.

Chwalenie kogoś, kogo się nie znosi... W konsternację nie wpędza, ale irytuje pewną nieciągłością. Taka zagwozdka, czemu całkiem szczerze dostrzegam jego wartość (Dickensa) jako powieściopisarza, ale aż tak nie znoszę? Bo w sumie mogłabym mieć po prostu stosunek obojętny, a ja całkiem szczerze go nie lubię. Takie życie, irytujące nieciągłości na każdym kroku :)

Amicus pisze...

Chętnie bym się dowiedział dlaczego "aż tak go nie znosisz".

Jeśli dokładnie wiesz za co, to jest OK.
Gorzej (chyba), jeśli tego nie wiesz ;)

liritio pisze...

Dlaczego? Mam kilka hipotez :) podzielę się, oczywiście, aczkolwiek nie dziś. Najpierw magisterka, potem powrót na bloga, czas mi uciekł i skończyły się wakacje.
Póki co możemy udawać, że nie wiem. Albo niczym Kondrat w "Killerze", wiem, ale (na razie) nie powiem :)
Oj, zmęczyłam się dzisiaj, teraz durnoty wypisuję. Głównym moim zarzutem do każdego z tych trzech panów jest ponuractwo stosowane. I kilka pomniejszych, o których będzie kiedy indziej.

Prześlij komentarz