wtorek, 26 marca 2013

I hate to say it, but it's probably me.

A ja głupia na początku marca pacnęłam się w czoło, że zima minęła, a Stinga na blogu nie było. Skąd ten zimowy Sting, poza oczywistym skojarzeniem z jego mocno zimową płytą "If on a Winter's Night", tego już nie wiem. Pląsy szarych komórek analizuję w takich kwestiach minimalnie.

Wszyscy jednak widzimy, że zima robi mi uprzejmość i pozwala na zimowe stingowanie, mimo że Lany Poniedziałek tuż tuż. To może lepiej tego Stinga puszczę i niech ona równie uprzejmie się oddali.
Bo ja już nie mogę!

Sting & Eric Clapton, It's Probably Me

6 komentarze:

tamaryszek pisze...

It`s probably me, too. :)

No, mam nadzieję, że zadziała. Moje wyczekiwania są co prawda - o dziwo - stonowane. Ale to wszystko przez to, że czas tak cholernie przyspieszył, że jestem w szoku. Jaka wiosna?! A kto przed chwilą pił szampana? Dopiero co Kacper, Melchior i Baltazar poszli za Gwiazdą, a tu już Ukrzyżowanie.

I tylko lęk przed Lanym Poniedziałkiem uświadamia mi anomalię. Panny w soplach jak w kryształkach Swarovskiego będą chodzić. A potem im paluszki albo nosy odpadną.
A potem nadejdzie wiosna. Chmury z czoła przegna, rozprostuje kości, serce rozgrzeje... i ciekawe co tu wtedy zagra...?

liritio pisze...

Jak patrzę za okno: nie działa.
Stonowane? To masz szczęście, ja niby zawsze uważałam, że czas za szybko płynie, ale ta zima jest tak potwornie męcząco długa!! Rwałabym włosy z głowy w rozpaczy, ale włosów szkoda. Może jeden wyrwę.

Panny w soplach to nawet ładne :) artystycznie wartościowe. Tylko rzeczywiście, dla zdrowia ciężkie. Dla wrażliwych nosów i gruźliczych skłonności, lany poniedziałek odradzamy.
Co z wiosną zagra? Liritio nie wie, zasugeruje mnie jakiś wiosenny dzień kolejny. Tylko niech już jakiś nadejdzie...

Mariusz Czernic pisze...

A tu już kwiecień jest, a wiosny nadal nie widać :)

liritio pisze...

Może powinnam jeszcze jednego Stinga wstawić :)

tamaryszek pisze...

Nie, już nie Stinga, by nie zapeszać.
Wiosna przyszła. Już jest. Lekko pomięta, ale trzeba ją zauważyć, żeby uwierzyła w siebie i zaistniała na dobre. Coś na wiarę w siebie zapodaj.
I w ogóle: czy nie rdzewieje Ci klawiatura?

liritio pisze...

Tamaryszku, jak ja się z tej wiosny cieszę! Na wiarę wiosny w siebie, zapamiętane, wkrótce będzie, pewnego dnia wiosennego, skoro blog mój to pojedynczy koncert życzeń może być.
A klawiatura nie rdzewieje, niestety rdzewieją kółeczka w mózgu, kiedy staram się okroić potok słów, jaki ostatnio mi się wyrwał w związku z filmem, który takiego potoku wzbudzać nie powinien. Najwyraźniej jakaś stłumiona frustracja znalazła ujście. Należy je przytkać.

Prześlij komentarz