poniedziałek, 3 września 2012

Finał: zbiorowa agonia. Czyli Ryszard III, a Liritio przytacza. Znane przytacza.

Nie mogę się pozbyć fragmentu z Barańczaka, linijki tańczą mi w głowie od kilku godzin. Znane linijki, które swego czasu przepisywałam z książki od polskiego do zeszytu, który całe życie (no dobra, odkąd skończyłam naście lat) zapełniam wierszami. Nie swoimi oczywiście, czego jak czego, ale talentu do poezji nie mam. Nie ta dusza, nie te myśli, mam wrażenie.
Podobnie do wielu osób wcześniej i później, zapełniałam ów zeszyt tym, co mnie złapało i nie puszczało, wierszami, cytatami z książek, kawałkami piosenek... W sumie zapełniam nadal, ale odkąd mamy swoje małe komputerki i sieć internetową, takie zeszytowanie wygląda inaczej, stało się nieco... Hm, czynnością jakby dodatkową. Nadprogramową.

A linijki z Barańczaka, właściwie linijka, czyli "Córki: dwie złe, jedna lepsza...". Finał? Kto zna, ten się uśmiecha. A zna pewnie mrowie a mrowie osób.
Zakochana w tych "streszczeniach" Szekspira byłam i jestem.
Czyli Stanisław Barańczak:

Król Lear
Król - ojciec: lebiega.
Błazen: go ostrzega.
Córki: dwie złe, jedna lepsza.
Finał: wszystko się rozpieprza.

Skoro już słowem wstępu podzieliłam się z Wami wersami, których z głowy wyrzucić dzisiaj nie mogłam, przechodzimy dalej. Uznajmy, że cytat okazyjnie, skoro dzisiaj (już dzisiaj, Liritio nadal nie umie wcześnie chodzić spać) pierwszy dzień roku szkolnego, tak?
Barańczaka (jak sam napisał) "podstawowe utwory W. Szekspira, przystępnym sposobem streszczone i dla celów mnemotechnicznych w formę wierszową przyodziane" miło wśród młodzieży szkolnej rozprzestrzeniać. Nawet jak Szekspira czytać nie zaczną, przynajmniej się uśmiechną?

Mój (chyba, aktualnie, to zmienne...) ulubiony:
Romeo i Julia
Rody Werony: wraży raban.
Młodzi: hormony, starzy: szlaban.
Mnich: lekarstwem zielarstwo.
Finał: trup grubą warstwą. 

I jeszcze tytułowy:
Ryszard III
Garbus: knuje.
Wokół szuje.
Ząb za ząb. Królestwo za konia.
Finał: zbiorowa agonia. 

Liritio życzy wszystkim wesołego roku szkolnego, a wpis wyszedł przypadkiem, wszystko przez to brzęczące w głowie "dwie złe, jedna lepsza".
Zastanawiam się, dlaczego akurat córki Leara mi brzęczą, skoro "Króla Leara" czytałam raz w życiu, dzisiaj już nie wiem, nie pamiętam, nie znam.
A Liritio ulubionym Szekspira dramatem jest... Hm, właściwie to żaden, chyba że "Otello". Oryginalna nie jestem.

I na marginesie, mam wrażenie, jako że zeszyt zapisany wyciągnęłam i przeglądałam chwilę lub dwie... Czyli mam wrażenie, że niedługo Leśmianem Lirito będzie się blogowo cieszyła. Leśmianem wiele kartek zapisałam. 

7 komentarze:

Agnes pisze...

One są śliczne i liryczne, te barańczakowe streszczenia.

tamaryszek pisze...

Przyjmuję życzenia! I puszczam dalej. Poznałam w czym rzecz, gdy ujrzałam w kanale rss frazę "Finał: zbiorowa agonia" :)
Przyznaję, że również propaguję. Przynajmniej tych 6, do których mam dostęp. Ja lubię te zbitki liter: "Duszona - żona" i "Syn ducha: o, psiajucha!". Odpowiednio: "Otello" i "Hamlet".

Barańczak - mistrz. Ale właśnie się zastanawiam - jak długo przetrwa prymat jego szekspirowskich tłumaczeń. Świetne tłumaczenia. ale coraz częściej wydawcy sięgają po inne. Ja głosuję na B.
:)

ps.
Liritio, klnę w żywy kamień te Twoje kody, które każą mi udowadniać, że nie jestem automatem. Są diabelnie nieczytelne!

liritio pisze...

Agnes, śliczne i liryczne :) jak ładnie, dobrze, że nie tylko ja czasem coś zrymuję.
Ale fakt faktem, odkąd poznałam streszczenia Barańczaka, od razu i Szekspira jakoś tak bardziej... No, polubiłam chyba.

liritio pisze...

Tamaryszku, tak, "finał: obsada kona" (duszona: żona), te finały są charakterystyczne :)
Propaguj, szkoda nie. A ja nie zdawałam sobie sprawy, że tych streszczeń, jest więcej, niż sześć... Chociaż nie, chwila, ile znam. Jednak sześć, dokładnie. Jest więcej?

Tłumaczenia Barańczaka to (chyba) jedyne, które znam. Ale dawno już do Szekspira nie wracałam.
Na tłumaczeniach słabo się znam. Znaczy, widzę, które wolę, ale nazwisk za bardzo nie znam. Poza Boyem od Francuzów, ale to taka powszechna prawda, że Boy-Żeleński Francuzów tłumaczył.

I co do ps., skoro klniesz w żywy kamień... Hm, to może ja to zdejmę. Zmienię znaczy. Po co masz się tu denerwować.

tamaryszek pisze...

Sprawdzam, czy zdjęłaś.;)
Może inni są bardziej gramotni albo mają więcej szczęścia. Mnie się zawsze trafia obrazek nie do odczytania.
Możliwe, że tylko sześć. Ja się zasugerowałam Tobą, że może zaczytujesz się w jakimś tuzinie...?

Barańczak spolszczył genialnie, błyskotliwie i tak, że cudnie się czyta. Ale - kto jest dokładny, ten czasem wytyka mu niedosłowność. Temat dyskusyjny. Ja lubię, że Barańczakowy Szekspir jest dowcipny. Tłumaczyło wielu (przed B. i po B.): Słomczyński, Paszkowski, Sito... W.A.B. wydaje teraz serię dramatów Sz. w nowym tłumaczeniu Piotra Kamińskiego. Bardzo chwaloną, ale nie sprawdziłam. Bo jestem przywiązana do B.

ps. Sprawdziłam: nie zdjęłaś zapory.:) Ale aż tak mi nie przeszkadza.

cara pisze...

Barańczakowe streszczenia spisane skądś ręką mego ojca wypadały z naszego pełnego wydania dzieł Szekspira ilekroć sięgnęło się po pierwszy tom tragedii. Nie wiem czy w ramach zachęty czy po to by wszystko ułatwić.

liritio pisze...

Cara, mnie by to zachęciło :) ale w sumie te barańczakowe streszczenia w mistrzowsko prosty sposób rzucają sporo światła na kluczowe kwestie tragedii Szekspira, więc może i o ułatwianie chodziło.

Prześlij komentarz