
Czasem bawi mnie wrażenie (możliwe, że mylne), które wyciągam z jego tekstów, że chociaż Mackiewicz z radością uszanuje opinię cudzą, jego własna i tak jest "bardziej mojsza niż twojsza". Ale to nic, Mackiewicz może niektóre sądy wydawać skrajne, silnie trzymać się swoich przekonań i to tylko lepiej, tym ciekawiej się jego eseje czyta.
Przynajmniej nie pluje jadem, jak z pewnym zdziwieniem zauważyłam ostatnio taką nieprzyjemność w "Uciekinierze z Utopii" Barańczaka. Jakaś taka nieładna agresja, szczególnie we fragmentach wgniatających całkiem niepotrzebnie i błędnie Sandauera w ziemię. Ale może to wypadek przy pracy.
Cat Mackiewicz przekonał mnie w esejach ze zbioru "Odeszli w zmierzch" do czytania Tołstoja - tylko dlatego, że chcę teraz tę opisywaną wielkość "Wojny i pokoju" odkryć, jako że nie znalazłam jej swego czasu w "Annie Kareninie". Ale to może jakaś ułomność własna.
Również o Żeromskim Mackiewicz napisał pięknie, chociaż może ze zbyt wielkim patosem, ale i tak... Aż pożałowałam własnego podejścia do Żeromskiego, którego naprawdę czytać ciężko. Chociaż nie oszczędził mu również krytyki, najwyraźniej uczciwie wydaje opinie, kolejna zaleta.
I ta jego stonowana, zamaskowana złośliwość... Lubi wbijać małe szpileczki tu i tam, ale czyni to z gracją, nie zniesmacza. Jego podsumowanie Boya Żeleńskiego w eseju "Boy - pisarz jednoręki" i dalszych z Boyem związanych, sama przyjemność przeczytać, przewrotna, pyszna sprawa. Boy uwielbiany, Boy małoduszny, Boy najlepszy, ale faktycznie jednoręki...
Świetnie się czyta też eseje o rosyjskiej literaturze, szczególnie kiedy zna się ową tak mało jak ja. Ani Czechowa, ani Tołstoja (ależ on pięknie jego żonę osądził, pełnoprawny proces przeprowadził i nawet świadków oskarżenia znalazł), ani Gogola, o Puszkinie nie wspomnę... Każdego raptem namiastkę uszczknęłam, więc ewentualne osądy własne, których brak, nie kłócą mi się z mackiewiczowymi. Co innego jego książka od Dostojewskim, ale to temat na całkiem osobne rozważania.
Malutka wisienka na torcie, krótki tekst z 1928 roku o śmierci Guya de Maupassanta, napisany w sumie ledwo ponad trzydzieści lat od jego śmierci. Maupassanta czytuję od niedawna, ale już niczym sroka błyskotek wypatruję wzmianek o nim w esejach, tak samo jak od lat wypatruję tych o Wildzie i Stendhalu. A propos, o Wildzie również Mackiewicz napomyka, pół strony raptem, jednak tyle mu wystarcza, żeby całkiem zgrabnie Oscara Wilde'a opisać.
Mackiewicz w "Odeszli w zmierzch" pisze o Reymoncie, wspomina o Mickiewiczu, o Czesławie Jankowskim w kontekście Boya (elegancką szpileczkę Boyowi wbija), o Wańkowiczu, o Aleksandrze Fredro... Dobrze było dla odmiany o polskich autorach poczytać, kiedy większość wynurzeń na temat literatury, które wpadają mi w ręce, dotyczy głównie zagranicznych pisarzy. Trochę wstyd zbyt mało o "własnym" wiedzieć, szczególnie kiedy naprawdę jest się czym pochwalić.
Ale najpiękniej, najlepiej pisze w "Odeszli w zmierzch" o Sienkiewiczu.
Akurat Sienkiewicza lubię, cenię, trochę to w genach po matce odziedziczyłam, a trochę sama tak już mam, że miło o Sienkiewiczu myślę.
A co o Sienkiewiczu pisze Mackiewicz? Oj, pomnik by mu postawił zapewne, ale się nie przyznaje. Jego też krytykuje, jak pisałam, raczej uczciwie ocenia, ale stara się negatywy przekuć w plusy, stara się. Te kilkadziesiąt stron o Sienkiewiczu to też trochę tęsknota Mackiewicza równa tęsknocie Sienkiewicza, im obu, mam wrażenie, imperializm polski się marzył.
Rzućmy okiem:
"Aspiracje polityczne, umieszczone pomiędzy stójkowym z jednego rogu a stójkowym z rogu przeciwnego. Wspomnienia patriotyczne(...) pochowane głęboko, bardzo głęboko i nawet naftaliną posypane - a na zewnątrz hasło "hodujmy drób i króliki"(...) W takich to czasach pisał Sienkiewicz o wielkich naszych zwycięstwach i klęskach(...) Stepy ukraińskie i bory litewskie to tło, na którym rozpiął Sienkiewicz upoetyzowanie naszej historii.Tak dobrze się mackiewiczowe podsumowania Sienkiewicza czytało, że ponownie wezbrała we mnie chęć odwiedzenia tych romantycznych stepów ukraińskich, chęć literacka oczywiście, czytelnicza.
I jak on je kochał. Dlatego też nazywam Sienkiewicza poetą imperializmu polskiego. Azja Tuhajbejowicz - kniaziowski syn, muzułmanin posępny, Bohun pijany i świetny mołojec. Kmicic szlachcic kresowy, orszański - infamis, banita-wywołaniec i jego banda, a potem dalej i dalej(...) Dla Sienkiewicza Rzeczpospolita Polska to barwny i świetny krąg, w którym zamyka się zarówno obóz spod Ujścia, jak spod Kamieńca Podolskiego. Chorągwie husarskie, pancerne i petyhorskie czy oddziały Kozaków, Tatarów czy nawet pułki obcego autoramentu."
Stanisław Cat Mackiewicz, "Odeszli w zmierzch", Instytut Wydawniczy PAX, 1968r., str. 50
Akurat w dziką głuszę na kilka dni uciekam (deszcz, komary, będzie świetnie), w kierunku nawet mocno wschodnim :) A ze mną Azja Tuhajbejowicz - "muzułmanin posępny" i Basieńka postrzelona, Krzysia piękna, pan Michał, mały pułkownik Wołodyjowski... Zobaczymy, czy ponownie będę przy Kamieńcu płakać, dobre wspomnienia sprzed lat odkurzać.