Kanadyjska książka, którą niezwykle szybko się czyta, była wystarczająco ciekawa, żeby zmusić mnie do ciągania jej ze sobą do wszystkich środków komunikacji miejskiej.
Kate Morrison - zdolna pani biolog - pracuje na uniwersytecie, ma kochającego mężczyznę przy swoim boku i mnóstwo wspomnień o rodzinie zostawionej w Crow Lake, malutkiej miejscowości w Krainie Jezior. Jej obecna, nie do końca idealna relacja z chłopakiem, Danielem, jest przeplatana ze wspomnieniami z dzieciństwa w Crow Lake. Wspomnieniami, które stopniowo odsłaniają powody Kate, do tej dziwnej ucieczki przed rodziną i obawie przed przyjęciem urodzinowym syna jej ukochanego brata, Matta. Ach te duchy przeszłości, przed którymi nijak nie można uciec - o tym Kate wie najlepiej. A snując swoją historię o dorastaniu bez rodziców w Crow Lake wciągnęła mnie w malutki świat osady pośrodku kanadyjskiego pustkowia, w którym losy mieszkańców przelatają się ze sobą, prowadząc do tragedii, miłości i tajemnic.
"Wspomnienia przychodzą z deszczem" przeczytałam w mgnieniu oka, trochę dlatego, że jest to świetnie napisana książka, a trochę dlatego, że zawsze interesują mnie historie o takich małych, hermetycznych społecznościach, jak również o rodzinnych tajemnicach. Tak też, nawet jeśli Kate staje się na kilkadziesiąt stron niezwykle irytującym, egoistycznym i bezrozumnym bachorem, jej rodzeństwo utrzymało moje zainteresowanie, usuwając samą Kate w cień. Właściwie jest to jej opowieść o braciach, Luku i Mattcie, więc charakter głównej bohaterki można puścić w zapomnienie. Jedynie kiedy już doczytałam do końca poczułam niezrozumiałą irytację i to właśnie jest jedyną ciemną chmurką, która zakłóca mój umiarkowany zachwyt.
Możliwe, że zdenerwowało mnie jakby zbyt szybkie zakończenie. Ponieważ akcja powieści toczy się sprawnie, ale powoli, ostatnia puenta, to wielkie olśnienie głównej bohaterki upchnięte na czterech ostatnich stronach jest jakby... Hmmm, za krótkie. Kate, która całe życie odcina się od swojego starszego brata Matta, chociaż tak naprawdę ogromnie go kocha, na tych ostatnich stronach w ciągu mniej więcej godziny rewiduje wszystkie swoje poglądy na Matta i co? Właśnie nie wiadomo, Lawson postanowiła postawić w tym miejscu ostatnią kropkę.
A sama Kanada, która obok stawów i biologii zajmuje w książce swoje miejsce, rozbudziła moje zainteresowanie i na pewno po kolejne kanadyjskie książki sięgnę, zapewne zaczynając od kolejnych powieści Lawson.
2 komentarze:
Mimo wszystko zapowiada się ciekawie. Mam ją u siebie, właśnie odkrywanie rodzinnych tajemnic mnie skusiło. Uwielbiam takie tematy :)
neta: ja też :) dlatego ta książka tak mi się podobała.
Prześlij komentarz